Panowie Bracia i innszy Goście, do Gniezna tutaj zapraszam, ucztować będziem. Zapomnijmy o elekcji do przyszłego tygodnia tutaj bedziemy weseli.
Uczta Gnieźnieńska
Posty: 39
• Strona 1 z 4 • 1, 2, 3, 4
Uczta Gnieźnieńska
Re: Uczta Gnieźnieńska
Re: Uczta GnieźnieńskaDo sali wszedł Joachim Cargalho. Dotąd, mógł być postrzegany jako zwykły chłop. Faktycznie zaś był on po prostu - swój chłop - choć w rzeczywistości raczej pełnił tutaj rolę gościa zagranicznego.
- Dzień dobry, wszystkim! - krzyknął u progu, chcąc zwrócić na siebie uwagę. Spodziewał się, że szlacheckie imprezy są raczej gwarnym miejscem spotkań. Dlatego też był przygotowany do tego, by wszystkie słowa wyciągać prosto z przepony. Donośny głos był raczej jego atutem w takich sytuacjach. - Zadawać by się mogło, że to wesele bez państwa młodych - zażartował sobie, choć widać było, że szlachta nadal buzowała od emocji po zakończonym niedawno sejmie elekcyjnym. Z częścią z nich miał okazję się tam nawet poznać, choć bardzo szybko wyrzucono go za drzwi. Liczył, że może teraz uda mu się zamienić choć kilka słów z zebranymi tutaj osobami. Re: Uczta GnieźnieńskaGospodarz rzucił się do drzwi ugościć Pana Cargalho, który faktycznie nie chłopem, lecz gościem zagranicznym jest.
- Zaiste, tutaj Pan może wyrazic swoje opinie i zdania wymienić.
Re: Uczta Gnieźnieńska- Dziękuję za zaproszenie i przyjęcie - powiedział do Waszmość Radziwiła.
Chciał wykorzystać tę chwilę, by móc poznać aktualnych mieszkańców Rzeczpospolitej Obojga Narodów. - Przyznam szczerze - przyciszył nieco głos - że tak jak Rzeczpospolita jako kraj nie jest mi obcym miejscem. W końcu macie piękną i długą historię - wtrącił - to obecni mieszkańcy stanowią dla mnie olbrzymią zagadkę. Nawet dobrze nie wiem jak Was tytułować - zaśmiał się sam z siebie. Domyślał się, ze przez swój ostatnio krótki pobyt popełnił już kilka gaf. Liczył jednak na to, że szybko naprawi wrażenie jakie sprawił. Re: Uczta Gnieźnieńska- Co Pan rozumie przez mieszkańców stanowiących zagadkę?
Nie sprawił Pan złego wrażenia. Bardziej zdziwienie moje wywołał.
Re: Uczta GnieźnieńskaNieśmiało weszła do sali Małgorzata Słowacka. Nieśmiało, bo nie do końca pewna czy również zostanie nazwana gościem. Co innego pisać i publikować artykuły, a co innego spotkać się z opisywanymi osobami twarzą w twarz. Ale do odważnych świat należy, czyż nie?
- Dzień dobry wszystkim - rzekła niby wesoło, chociaż słychać było lekką nutę lęku w jej głosie. Uśmiechnęła się, jak zwykle w takich sytuacjach i stanęła w kącie, aby móc swobodnie obserwować towarzystwo (może jakieś plotki i tu powstaną) i w razie możliwości włączyć się do rozmowy. Pierwsza plotkara Rzeczypospolitej Re: Uczta GnieźnieńskaGospodarz i do Pani Małgorzaty przystąpił.
- Chociaż nie pisze tego pod artykułami, to chętnie je czytam i bardzo mi się podobają. Niech się Pani nie czuje tu nie swojo. Toast za charcika wzniesiono i na sali i przystąpiona do dalszych rozmów.
Re: Uczta Gnieźnieńska
Do Gniezna przyjechał z Warszawy i Michał Lubomirski, starosta brzeskolitewski, zmęczony po trudnych wydarzeniach, w czasie drogi pogrążając się w zamyśleniu. Siedział w swoich saniach, a przed nim woźnica poganiał konie. W pobliżu jechały sanie jego krewnych, współpracowników i znajomych, w pobliżu też jechała jego straż przyboczna. Wtem, jeden z koni ciągnących sanie jadące przed nim potknął się. Nogi na szczęście nie złamał, jednak wywrócił się, zaś sanie państwa Stadnickich wpadły w zaspę. Woźnica pana Lubomirskiego gwałtownie wstrzymał konie, sanie jednak jechały dalej, aż wpadły w konie, które przestraszone zajściem zaczęły biec prędzej. Dobrą chwilę zajęło, nim się uspokoiły, zatrzymując się. Starosta Lubomirski zaś, wypadłszy z sań, leżał w zaspie śniegu po lewej stronie drogi. Wstał, pozbierał rzeczy i powrócił na swoje siedzenie. Na szczęście śnieg był głęboki i nic mu się nie stało. Nastąpił natomiast cały szereg podobnych zdarzeń za saniami Lubomirskiego. O ile dobrze wiadomo, nic się nikomu nie stało, zaś państwo Stadniccy powrócili na swoje miejsce, wyprzedzając pana Michała, którego konie tak wysforowały się do przodu.
Gdy już zapadł zupełny mrok, kawalkada dotarła do Gniezna, gdzie oczekiwał Gospodarz, JWPan Interrex. Nastąpiły powitania i przybysze, zaprowadziwszy konie do stajni, zaś sanie z dobytkiem w przeznaczone nań miejsce, wstąpili do środka. — Jaśnie Wielmożny Panie Interrexie, bardzo dziękuję za zaproszenie i rad jestem, że mogę spotykając się z Wami spędzić ten czas — rzekł pan Lubomirski.
Widząc zaś pana Joachima Cargalho, także przywitał się z nim i stwierdził, że kapelusz chłopski może zamienić na miano Gościa zagranicznego w panelu użytkownika wedle tych wskazówek: https://rzeczpospolitaobojganarodow.pl/ ... f=2&t=2976. Zobaczywszy panią Małgorzatę Słowacką, pan Michał ukłonił się i przywitał. Doszedł też do wniosku, że takie okazje jak ta uczta nie zdarzają się często, na przykład na balach koronacyjnych, a to jednak uczta w trakcie bezkrólewia. Michał Franciszek Lubomirski-Lisewicz Kasztelan brzeskolitewski Rector Universitatis Cracoviensis
Re: Uczta GnieźnieńskaKanclerz widząc Imć Lubomirskiego-Lisewicza całego w śniegu podszedl i rozpoczął rozmowę.
Po usłyszeniu opowieści z sankami, Interrex zostawił Imć Michała z Małgorzatą, sam zaś zajął się gospodarowaniem, gdyż goście krzyczeć poczęli, że wina brakuje. Natychmiast kazano więcej wina przywieść i na dodatek dla gości miód najlepszy w tej okolicy z piwnic wyciągnąć.
Posty: 39
• Strona 1 z 4 • 1, 2, 3, 4
Powrót do Korona Królestwa Polskiego Kto przegląda forumUżytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości |
||