Ot co, nawet spokojnie porozmawiać nie można- żachnął się książe Samuel prowadząc spokojny dyskurs ze swoim ministrem Janem z Brzeska. Wstał i ruszył się z pokoiku, gdzie siedzieli. W sali biesiadnej tumult był jakowyś i gwar wielki.
Tak, Moi Państwo, nie przystoi! Nie przystoi!- krzyczał Leon Chlebowski, a reszta próbowała Go przekrzyczeć. We drzwiach stanął sam książe, rozejrzał się po sali i dobitnym głosem rzucił pytanie- Ale, co, nie przystoi, Mości Chlebowski? Jak było głośno, tak nagle zapadła cisza, nikt nie chciał narażać się na gniew gospodarza, wreszcie Pan Chlebowski zaczął nieśmiało: Aaa, bo, Miłościwy Panie...Rzecz dotyczy ostatniej elekcji, że, eee... wyjazd z pola elekcyjnego, tuż po obraniu nowego monarchy, nie złożywszy gratulacji...no nie uchodzi. Wojewoda miński, wąsa podkręcał i czekał na dalsze słowa. W sukurs Hipolitowi Chlebowskiemu przyszedł Adam Hincza, który rzekł- To obraza Majestatu! Gardłem karać się takich powinno! Na te słowa Mikołaj Kochanowicz powiedział już spokojnym głosem- To wszak szlachcic. Wolno Mu było tak postąpić. A czym innym zaś jest, że tak cała familia zrobiła, nawet ten, co kandydował, Józef Potocki, nic nie powiedział, takoż uciekł. Wszyscy zgromadzeni czekali na słowa księcia Hetmana. Ten zaś popatrzył na swoich przyjaciół, z uśmiechem wąsa podkręcił i tak powiedział- Wolno Im było tak postąpić, jak nie chcieli gratulować nowemu królowi. Tyle, że Waszmościowie, wszystkiego nie wiecie...