|
Tutaj Waszmościu tętni życie, Król stąd zarządza krajem, tutaj Sejm obraduje oraz zjeżdżają się goście zagraniczni
przez Ivan von Lichtenstein » 09 lut 2015, 22:46
Do Puszczy Białowieskiej ze spóźnieniem jednego dnia dotarło skupisko szlachty z Kijowszczyzny i Bracławszczyzny. W czarnym powozie dwaj mężczyźni - jeden starszy, drugi młodszy - odziani w bogate stroje zdobione złotymi guzikami, rozmawiali ze sobą, po czym ten z brodą wysiadł z powozu. Natychmiast podbiegli do niego służący, którzy ucałowawszy sygnet mężczyzny zaczęli go prowadzić w kierunku przygotowanych w obozie miejsc. Za brodatym mężczyzną ruszył młody mężczyzna. - I pański syn, Jan von Vincis-Kazakov przybył! - wykrzyknął zadowolony służący. - Ano przybyliśmy razem - mruknął brodaty Ivan.
Ivan von LichtensteinHrabia Księstwa Sarmacji Hrabia Bracciano w Państwie Kościelnym Rotria Wojewoda kijowski i szlachcic w RON Regimentarz, dowódca Dywizji Zaporoskiej
-
-
- Mieszczanin
-
- Posty: 899
- Dołączył(a): 16 gru 2013, 10:26
- Medale: 5
-
-
przez Krzysztof Lubomirski » 10 lut 2015, 17:43
Do Białowieży przyjechali ludzie na koniach. To małopolska szlachta na czele z Krzysztofem Lubomirskim przybyła na polowanie. Po rozbiciu obozu w wyznaczonym miejscu udali się na krótki odpoczynek po długiej podróży.
Krzysztof Lubomirski herbu Tępa Podkowa ze Żmigrodu Starosta krakowski
-
-
- Zmarły
-
- Posty: 201
- Dołączył(a): 26 gru 2014, 01:38
przez AndrzejKmicic » 12 lut 2015, 14:40
W las!
-
-
- Zmarły
-
- Posty: 21
- Dołączył(a): 28 sty 2015, 14:12
przez Henryk Mikołaj Hrychowicz » 12 lut 2015, 16:56
Po odegraniu sygnału rozpoczynającego polowanie Mikołaj Godziemba Hrychowicz wraz ze swą świtą ruszył w głąb puszczy. Po godzinie marszu znaleźli się już w gęstej, a dzikiej kniei. Tu Hrychowicz kazał spuścił psy, które uwolnione z uwięzi chwilę pokręciły się po krzakach i ruszyły w głąb lasu, podejmując trop zwierza. Myśliwi, którzy dosiadali wierzchowców natychmiast pognali za nimi. Pędząc przez las natknęli się na jednego z psów poważnie poturbowanego, który skomląc dogorywał, lecz nie było czasu się nim zająć bo już w oddali słychać było jazgot sfory która dopadła zwierza jakiegoś. Myśliwi wypadli na niewielka polankę, a ich oczom ukazał się widok który zdumiał wszystkich. Psy dopadły nie jednego ale pięć dorodnych dzików, które prawdziwa bitwę z psia sforą prowadziły. Po środku pobojowiska leżał już jeden zagryziony dzik i trzy rozszarpane psy.
Hrychowicz nie czekając wypalił z guldynki do pierwszego z brzegu kładąc go trupem. Reszta myśliwych takosz dała sale waląc pokotem resztę rozjuszonych dzików, dając tem kres całej jadce. Niestety w zamęcie oberwało się i dwóm psom. Ranne opatrzono i z troską na wozach ułożono bo po tak okazanej waleczności cenniejsze one od ubitych dzików. Te takosz na wozy załadowano, a Imć Hrychowicz dał znak do powrotu. Trofeum piękne wioząc wszyscy z łowów radzi byli, bo choć żubrzyka żadnego nie ustrzelono to odyniec ubity przez Hrychowicza to sztuka nie lada, ze 250 kilo wagi i olbrzymie szable mający. Cztery pozostałe, to mniejsze lochy ale takoż zacnej wagi po 130 - 150 kilo, wiec jest się czem pochwalić. Na dokładkę w powrotnej drodze ustrzelono na przesiece do obozu prowadzącej piękną sarenkę. Dotarłszy do obozu rozpalono ognisko wokół którego cała kompania Hrychowicza się zgromadziła i w oczekiwaniu na powrót reszty myśliwych opowieści o łowach snuć poczęto, rozgrzewając się przy tem grzanym miodem.
-
-
- Zmarły
-
- Posty: 3417
- Dołączył(a): 15 sty 2015, 08:12
- Lokalizacja: Halicz
- Medale: 11
-
-
-
-
przez Jan Lubomirski-Dostojewski » 12 lut 2015, 19:07
Zaraz po rozpoczęciu polowania, dwie, bogato ubrane osoby jechały na koniach arabskiej krwi. Za nimi podróżowała ich świta. Ivan, głowa rodu von Vincis rzekł : - Tutaj rozbijemy obóz. Ja razem z synem - tu wskazał na młodą osobę, która mu towarzyszyła - pojedziemy na łowy z. Przygotujcie broń. Minęło kilka godzin, lecz nadal nie było widać zwierzyny. Nagle z gęstwiny wyleciało stado żubrów. - Za nimi- krzyknął Jan - syn Ivana . Po krótkiej pogoni udało się zabić dwa żubry.
Herbu Wąż Pułkownik w Szeregach Płockiego Pułku
-
-
- Wojski
-
- Posty: 1187
- Dołączył(a): 29 gru 2014, 14:35
- Medale: 2
-
- Stopień: Chorąży
- Gadu-Gadu: 53925068
przez Krzysztof Lubomirski » 12 lut 2015, 21:59
Po rozpoczęciu polowania, pan Krzysztof ruszył w las wraz ze swoimi towarzyszami. W starej, dzikiej kniei psy zostały spuszczone z uwięzi, aby wytropiły zwierza. Po jakimś czasie do uszu łowców dotarł skowyt i ujadanie psów oraz ryk dzikiego zwierzęcia. To dzik, osaczony przez psy, próbował uciec. Pan Krzysztof, niewiele myśląc, wziął do ręki guldynkę, wycelował i strzelił w żubra, który padł martwy na miejscu. Zdobycz załadowano na wóz i ruszono dalej. Po jakimś czasie natrafiono na dwa łosie. Dzięki odwadze psów i polujących, je także udało się ubić. Jednakże, w czasie polowania jeden z psów został ranny, zaś drugi umarł w trakcie powrotu. W trakcie powrotu do obozowiska udało się jeszcze upolować lisa, który był wyjątkowo okazały. Wieczorem pan Lubomirski usiadł wraz z towarzyszami w swoim obozowisku czekając na powrót pozostałych.
Krzysztof Lubomirski herbu Tępa Podkowa ze Żmigrodu Starosta krakowski
-
-
- Zmarły
-
- Posty: 201
- Dołączył(a): 26 gru 2014, 01:38
przez Marek Wiktorowicz » 13 lut 2015, 15:04
Król Jegomość we mszy nabożnie udział wziął, gdzie do św. Huberta modły wzniesiono. Potem zatrąbić kazał wsiadanego i razem ze świtą ruszył w głuchą knieję. Kiedy tylko wystarczająco głęboko w las się zapuścili, król nakazał spuścić psy. Pognały natychmiast przed siebie, co chwila przystając a węsząc pilnie. Wreszcie trop znaleźć musiały, gdyż szybko rzuciły się w jednym kierunku. Król wraz z towarzyszami za nimi postąpił. Wkrótce zwierzęta na brzeg strumienia dotarły w niewielkim jarze płynącego i po zboczach jaru w dół się rzuciły. Nie rozumiał jeszcze król, gdzie tu zwierza wywęszyły; wszak osłony tu nijakiej nie było, bo i drzewa w jarze nie rosły! Po chwili jednak dojrzał pieczarę; a psy do środka wlazły. Ryk wielki myśliwych dopadł a szczekanie okrutne, kiedy się psy na niedźwiedzia rzuciły. Król ze świtą z koni zeszli i biegiem w dół po zboczu jaru ruszyli. Kiedy do jamy dopadli, z piskiem pies ze środka wypadł, przez niedźwiedzia widać trącony łapą. Panowie strzelby ujęli, a król nakazał ognia krzesać, coby ciemność jamy rozproszyć. Wkrótce blask pochodni rozjaśnił nieco ciemności i myśliwi wkroczyli do pieczary. Niedługo potem wielkie monstrum dojrzeli. Każdy strzelbę naszykował i wypalił! Niedźwiedź ryknął przeciągle i zwalił się na ziemię. Myśliwi radośnie zakrzyknęli, a król w ferworze pierwszy rzucił się do zwierza, myśląc sprawdzić, czyja kula zwierza uśmierciła. A ten jak nie machnął wielką łapą...! Król uskoczył zwinnie w ostatniej chwili a odruchowo po tasak do pasa sięgnął; kiedy równowagę odzyskał, rzucił się ku zwierzowi i łeb mu roztrzaskał. Królewska kula w pierś, miedzy żebra zwierza trafiła, płuca przebijając, a kule dwóch kompanów Jego Królewskiej Mości - w brzuch, w sam żołądek i w biodro. Zwierza wyciągnęli z jamy i na wóz załadowawszy, odesłali go do punktu zbornego. Sami zaś w las jeszcze ruszyli, a powrócili pod wieczór, wioząc jeszcze trzy jelenie i dzika.
/-/ Marek Paweł Wiktorowicz Książę Urbino
-
-
- Zmarły
-
- Posty: 2754
- Dołączył(a): 31 sie 2011, 10:44
- Medale: 13
-
-
-
-
-
kuchnie na wymiar kalwaria zebrzydowska
Powrót do Korona Królestwa Polskiego
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 3 gości
|
|