Rotmistrz Orański zaraz po otrzymaniu rozkazów począł rychtować ludzi do bitwy na wspomnianym odcinku. Piechota jako niezdolna wykonać szybki odwrót stała już ukryta na drugiej pozycji. W pierwszej linii na przodzie stali spieszeni dragoni, za nimi w luźnym szyku tatary i kozacy, a na końcu pancerni i husaria.
Kozacy zachęceni brakiem ruchu ze strony wojsk Rzeczypospolitej ruszyli naprzód. Widząc taką zwartą i wielka masę konie straciły spokój i niektórzy jeźdźcy ledwie powstrzymywali swoje wierzchowce.
Kiedy kozacy byli już dostateczni blisko kawalerzyści otworzyli ogień z luków. Potem zagrzechotały dragońskie muszkiety. Pod osłoną rusznic kozackich i pancernych dragoni dosiedli koni i wszelcy mogli się teraz wycofać. Ci którzy mieli łuki cały czas strzelali do tyłu.