Bitwa pod Puckiem
Dnia I Października Anno Domini MMXVI chorągwie vandalskie podeszły pod Puck z zamiarem zlikwidowania wrogiego przyczółku w Prusiech. Już na zaczątku marszu ku ziemi lęborskiej wojska zakonne napotykały grupy konnych zwiadowców przemykających lasami w wilczych skórach. Wróg był świadom nadciągającego przeciwnika. Gdy chorągwie vandalskie dotarły pod Puck, Estowie idący spod Wejherowa już na nich czekali skryci za swymi taborami. Pozycja ich dogodniejsza była niźli sił zakonnych, gdyż wróg znajdował się na lekkim wzniesieniu co utrudniało szarżę kawalerii, jednak Vandalowie byli nieugięci. Rozgorzała bitwa. Na pierwszy ogień poszła jazda pancerna uderzająca w szyku klinowym, za nią zaś ruszyć miała infanteria. Zza taborów poszła pierwsza salwa armatnia, która dziurawiła zarówno ziemię jak i ludzi. Kirysy pancernych ze szpicy pękały niczym rozbijane jajka. Kolejne salwy i kolejni zabici. Efektem tego była porażka pierwszego natarcia. Estoński tabor wciąż stał.
Don Juan widząc to postanowił podzielić chorągwie pancernych na dwie formacje, uderzyć nimi we wrogie flanki, a następnie połączyć je okrążając i miażdżąc wroga. W sam środek wrogiego szyku miała ruszyć infanteria. Wszystko to miało uniemożliwić skupienie ognia armatniego na całości wojsk zakonnych. Jak postanowił tak zrobił. Dwa skrzydła pancernych wyruszyły na lewe i prawe flanki Estów zaś infanteria ostrożnie posuwała się na wprost. Wtem znów salwa. Oberwało skrzydło nacierające na prawą flankę wroga. Lewe skrzydło i infanteria znalazły się pod ostrzałem z muszkietów. Znów świst armatnich kul i ziemia wraz z kończynami wzniosła się ku niebu. Prawe skrzydło mocno się wykrwawiło, lecz lewe zdążyło już uderzyć w estoński tabor wchodząc głęboko w szeregi nieprzyjaciela. Niestety prawe skrzydło przez swe osłabienie płytko wbiło się linię obrony tylko z lekka odciążając uziemioną piechotę. Rozbite wojska Estów znajdujące się na lewej flance powoli traciły inicjatywę spychane przez jazdę w stronę ognia infanterii i na odwrót - przez nacierającą infanterię spychane w stronę jazdy. Dzięki temu lewa strona natarcia piechoty została odciążona co poskutkowało uderzeniem w rdzeń wrogiej obrony. Napór prawego skrzydła vandalskiego nie był dość mocny i ugrzązł w połowie drogi do połączenia się ze skrzydłem lewym. W tym momencie szala zwycięstwa nieco się zachwiała.
Aby wyjść z tego impasu nakazano ryzykowny szturm reszty oddziałów infanterii na czoło taboru aby ułatwić rozbicie sił Estów przez lewe skrzydło. Ryzyko się opłaciło. Rdzeń nieprzyjacielskiej obrony został złamany kosztem krwawego szturmu, a prawe skrzydło zostało zluzowane. Wojska Estów nie miały już szans aby wyjść z tej bitwy zwycięsko więc kolejne oddziały poczęły się poddawać. Jedynie wrodzy artylerzyści próbowali opuścić pole walki widząc nieuchronną porażkę. Bitwa pod Puckiem okazała się zwycięska dla sojuszniczych wojsk Rzplitej. Do niewoli dostało się kilkuset żołnierzy estońskich w tym dowódca pułku Juhan Vaino. Puck wraz z całym Pomorzem Gdańskim został zabezpieczony, a chorągwie vandalskie mogły teraz nabrać sił do przywrócenia ziemi lęborskiej Koronie i Litwie.
Don Juan widząc to postanowił podzielić chorągwie pancernych na dwie formacje, uderzyć nimi we wrogie flanki, a następnie połączyć je okrążając i miażdżąc wroga. W sam środek wrogiego szyku miała ruszyć infanteria. Wszystko to miało uniemożliwić skupienie ognia armatniego na całości wojsk zakonnych. Jak postanowił tak zrobił. Dwa skrzydła pancernych wyruszyły na lewe i prawe flanki Estów zaś infanteria ostrożnie posuwała się na wprost. Wtem znów salwa. Oberwało skrzydło nacierające na prawą flankę wroga. Lewe skrzydło i infanteria znalazły się pod ostrzałem z muszkietów. Znów świst armatnich kul i ziemia wraz z kończynami wzniosła się ku niebu. Prawe skrzydło mocno się wykrwawiło, lecz lewe zdążyło już uderzyć w estoński tabor wchodząc głęboko w szeregi nieprzyjaciela. Niestety prawe skrzydło przez swe osłabienie płytko wbiło się linię obrony tylko z lekka odciążając uziemioną piechotę. Rozbite wojska Estów znajdujące się na lewej flance powoli traciły inicjatywę spychane przez jazdę w stronę ognia infanterii i na odwrót - przez nacierającą infanterię spychane w stronę jazdy. Dzięki temu lewa strona natarcia piechoty została odciążona co poskutkowało uderzeniem w rdzeń wrogiej obrony. Napór prawego skrzydła vandalskiego nie był dość mocny i ugrzązł w połowie drogi do połączenia się ze skrzydłem lewym. W tym momencie szala zwycięstwa nieco się zachwiała.
Aby wyjść z tego impasu nakazano ryzykowny szturm reszty oddziałów infanterii na czoło taboru aby ułatwić rozbicie sił Estów przez lewe skrzydło. Ryzyko się opłaciło. Rdzeń nieprzyjacielskiej obrony został złamany kosztem krwawego szturmu, a prawe skrzydło zostało zluzowane. Wojska Estów nie miały już szans aby wyjść z tej bitwy zwycięsko więc kolejne oddziały poczęły się poddawać. Jedynie wrodzy artylerzyści próbowali opuścić pole walki widząc nieuchronną porażkę. Bitwa pod Puckiem okazała się zwycięska dla sojuszniczych wojsk Rzplitej. Do niewoli dostało się kilkuset żołnierzy estońskich w tym dowódca pułku Juhan Vaino. Puck wraz z całym Pomorzem Gdańskim został zabezpieczony, a chorągwie vandalskie mogły teraz nabrać sił do przywrócenia ziemi lęborskiej Koronie i Litwie.