Strona 1 z 5

Wyprawa na południe

PostNapisane: 15 lis 2019, 21:52
przez Maurycy Orański
Obrazek

Zgodnie z poleceniami Hetmana pan Maurycy uradowany zaokrętował się na szkunera i z nastaniem południa wypłynął z Fortu św. Alojzego. Jednostka opłynęła Isla Sondador. Po wieczór załoga ujrzała Resztki San Martin. Wielu skłoniło to do refleksji nad nietrwałością dzieł ludzkiej ręki. Noc zastała szkuner na morzu.

Re: Wyprawa na południe

PostNapisane: 16 lis 2019, 16:20
przez Maurycy Orański
Zaraz po przebudzeniu oczom załogi ukazało się miejsce gdzie kiedyś leżał port Santiago de La Palma. Oficerowie uważnie obserwowali miasto za pomocą lunet. Jakież było ich zdziwienie kiedy zamiast ruin ujrzeli solidnie, choć egotycznie zbudowane budynki.
-Przypomina to osiedla które zastaliśmy na Aztec-odezwał się Skarlandczyk.
-Miejmy nadzieję że nie mają do białych żalu o tamten teren. Sprawdzimy to.-odpowiedział Orański.
Szkuner zbliżył się jeszcze do brzegu po czym rzucił kotwicę.
-Teraz czekamy na ich reakcję-zarządził kapitan.
Kilkadziesiąt minut minęło nim z portu wpłynęły dwa czółna i tratwa.
-Gotuj się-padł rozkaz powtórzony przez oficerów i podoficerów.
-W ukryciu-ostrzegł Orański
Indianie byli uzbrojeni. Podkomorzy dał znak aby jego ludzie byli gotowi do walki w każdej chwili. Kiedy statki zbliżyły się do szkunera wódz płynący na tratwie krzyknął coś w niezrozumiałym języku. Saaverde uśmiechnął się i odkrzyknął coś w tym samym języku.
-W porządku. On...-zaczął Skarlandczyk, ale już nie skończył bo zagłuszyła go palba z broni ręcznej i armat. Nie wiadomo kto zaczął. Dwie minuty po rozpoczęciu potyczki wśród załogi było kilku rannych.
-Uchodzić!-zakomenderował regimentarz. Szkuner pod osłoną uruchomionych przed chwilą armat. rozpoczął zwrot taranując rufą jedną łódź. Zwrotna jednostka w mig wzięła kurs na pełne morze i wyspę Isla Sondador.
Kiedy już byli bezpieczni Orański wysłał gołębia do hetmana z prośbą o instrukcje: wrócić i atakować, wracać do portu czy czekać na wsparcie?

Re: Wyprawa na południe

PostNapisane: 16 lis 2019, 18:20
przez Sebastian von Tauer
Hetman zastanowił się, nad wiadomością od pana Orańskiego. Ponieważ jednak wszystko wskazywało na to, że pan podkomorzy ma przewagę, wydał rozkaz do ataku.

Re: Wyprawa na południe

PostNapisane: 16 lis 2019, 21:14
przez Maurycy Orański
-Będzie ciekawie. Już zmierzcha. Zawracamy.- powiedział sternikowi Orański.
-Krzysztofie, przynieś mój pancerz.-zwrócił się do swojego przybocznego, który zniknął pod pokładem a po chwili wyszedł niosąc stelaż na którym wsiała zbroja pancernego i szyszak. Po kilku minutach już każdy z oficerów był gotowy do boju: Skarladczyk miał kirys i morion, Belg szturmak i kolczugę, Polak misiurkę i kolczugę.
Na horyzoncie widać było światła.
-Mości Panowie! Atak na nas jest atakiem na Rzeczpospolitą, a tego płazem puścić nie możemy. W ciemności będziemy rozpoznawać się hasłem Szczerbiec- krzyknął dowódca.
Do portu szkuner zbliżał się w ciszy. Słychać było tylko oddechy marynarzy
Indianie nie spodziewali się tak szybkiego ataku więc alarm podnieśli dopiero kiedy Polacy minęli miejsce poprzedniej walki. Było za późno aby miejscowi wsiedli do łodzi więc strzelali z lądu. Szkuner odpowiedział salwami z obu burt na oślep w ląd. Na chwilę zmniejszyło to grad strzał spadających na pokład okrętu. Działa kontynuowały strzelanie
-Uwaga! Płytko!-odezwał się marynarz na dziobie.
-Do łodzi, panowie.-zarządził Maurycy.
Szalupy zostały opuszczone na wodę i szybko zapełniły się piechotą morską. Miały do pokonania około 100 metrów pod na szczęście chaotycznym ogniem autochtonów. Gdy desant pokonał połowę drogi niebo rozświetliły płonące strzały. Automatycznie posypały się celniejsze strzały z obu stron. Częściowo opancerzeni atakujący ponosili mniejsze straty niż walczący bez zbroi mieszkańcy. Łodzie uderzyły o dno i załogi wyskoczyły na ląd. W pierwszym momencie kto miał granatnik (w tym sam Orański, który ledwie utrzymał się na nogach) wystrzelił z niego wprowadzając niemały zamęt w szeregach wroga. Odrzuciwszy ciężką broń do łodzi ludzie podkomorscy natarli na wroga. Prowadził ich on sam wespół ze wszstkimi dygitarzami. Pierwszy napotkany przeciwnik, łucznik uzbrojony jedynie w nóż ciął Maurycego w pierś, ale kolczuga została jedynia zarysowana, w przeciwieństwie do głowy Indianina.
W tym samym momencie po prawej stronie Orańskiego rozległ się suchy trzask. To włócznia złamała się o skarlandzki kirys. Coraz częściej rozlegała się krótka broń, po większej części półhaki lubiane przez regimentarza, który kupił ich dużo w Oviedo i rozdał załodze szkunera. Sam Niderlandczyk miał taki jeszcze za pasem. Wróg był już wymieciony z plaży i marynarze wdzierali się już do miasteczka. Wtedy z boków wybiegli kolejni wojownicy.
- Cholera. Ja i Krzysztof biegniemy na prawo, Maarten i Miguel ns lewo- rozdzielił towarzyszy Orański.
Zoskoczeni Polacy cofali się na skraju paniki. Przybycie kadry uratowało sytuację.
-Pochodnie!-przypomniał sobie Nidernadczyk. Momentalnie pole bitwy rozświetliło się kilkoma światłami które zaczęły pochylać się w kierunku npierających wrogów. Kilka minut później rozległ się huk i w ostanich szeregach mieszkańców wykwitły wybuchy z artylerii. Chwilową konsternację wykorzystali marynarze którzy przeszli do kontrataku. Szeregi Indian zachwiały się i wkilku miejscach pękły. Orański kazał nadać sygnał wstrzymania ognia i wydał rozkaz aby część ludzi odskoczyła od wroga i sformowała się w szyk. Teraz myśliwy stał się zwierzyną. Na rozkaz reszta żołnierzy odskoczyła. Posypał się ogień z rusznic i półhaków. Ci którzy wzięli garłacze i granatniki także teraz pracowicie posługiwali się swym orężem. Padła jedna sawa i indianie rzucili się do rozpaczliwego ataku. Strzecy spieszyli się jak mogli i na komendę Orańskiego częśc zdążyła wypalić do wroga. Pozostali od razu złapali półhaki za kolby albo zarzucili rusznice, granatnik itd. na plecy. Wszyscy wyciągnęli broń białą. Zmęczni i przerażeni obrońcy nie stanowili zbyt wymagającego przeciwnika. Szybko rzucili się do ucieczki i do 21.00 osada była pod pełną kontrolą przybyszów
Straty załogi szkunera to 7 zabitych i 24 rannych. Obrońcy stracili prawie 200 zabitych i wielu rannych.

Wysłane z mojego SM-J330F przy użyciu Tapatalka

Re: Wyprawa na południe

PostNapisane: 17 lis 2019, 20:56
przez Samuel Radziwiłł
Podkanclerzy po zakończonej bitwie wytarł swą szablę ze krwi... rozejrzał się po kiedyś znanym mu miejscu i rzekł ni to do siebie ni to do innych: Trudno przewidzieć co się stanie, kiedy cywilizacja ginie... Wszyscy rozgladali się po tym nowym i dziwnie wyglądającym miejscu...

Obrazek

Mości Podskarbi, to dobre miejsce na solidny fort i miasto. Z tego co tu mamy możemy część wykorzystać do budowy murów. Tylko ludzi na potrzeba.- rzekł Radziwiłł - No i ludzi z bronią nam trzeba, by to miejsce obronić, gdyby tubylcy chcieli wrócić.

Re: Wyprawa na południe

PostNapisane: 17 lis 2019, 22:29
przez Maurycy Orański
No, i właśnie w ludziach jest pies pogrzebany. Mało nas. Tubylcy nie bali się już tak bardzo prochu, a w dżungli która przed nami skończymy niczym Szwedzi w potopie. Jedynym chyba wyjściem jest umacniać się tu i czekać na posiłki z Rzplitej -uśmiechnął się kwaśno regimentarz czyszcząc półhaka.

Re: Wyprawa na południe

PostNapisane: 19 lis 2019, 13:17
przez Samuel Radziwiłł
Jak postanowili, tak zaczęli czynić. Ludzie rozpoczęli zbieranie materiału a następnie inni zaczęli budowę muru wokół centralnego placu jaki został wybrany. Mości podskarbi, jak nazwiemy ten fort?- rzucił pytanie litewski ciwun.

Re: Wyprawa na południe

PostNapisane: 20 lis 2019, 18:19
przez Maurycy Orański
Nie mam kompletnie pomysłu, proponujcie coś, Panie Samuelu-westchnął Orański

Re: Wyprawa na południe

PostNapisane: 20 lis 2019, 21:55
przez Sebastian von Tauer
Proponuję Fort Jakub, na cześć Jakuba Kettlera, XVII-wiecznego księcia Kurlandi.

Re: Wyprawa na południe

PostNapisane: 21 lis 2019, 08:56
przez Maurycy Orański
Popieram.