Po powrocie do Łucka gospodarz oraz goście długo spali, strasznie zmęczeni podróżą na prymitywnych dłubankach rodem z dżungli Nowej Kurlandii.
Dnia następnego orszak już znacznie pokaźniejszy ruszyl w kierunku Krzemieńca, gdzie zorganizowano królewską wizytację w krzmienieckim kolegium jezuitów - miejscu edukacji co uboższej szlachty z Wołynia, jak również wielu mieszczan, a nawet zdolniejszych chłopów. Widok władcy dodał otuchy młodzi, która wciąż wielkie żywiła nadzieje na to, że lubo nie na Akademii Krakowskiej czy na którychś innych słynnych uniwersytetach mikroświata nauki pobierają, każdego z nich czekać może piękne, godne, cnotliwe życie.
Po zwiedzeniu uczelni, pan Hubert oprowadził Króla po innych zakątkach urokliwego miasta.