Strona 1 z 1

W Gdańskich Progach

PostNapisane: 10 gru 2023, 00:58
przez Bartolomeusz Kościuk
Gdańsk, IX Grudnia, 1623 Roku Anno Domini




[...] Nocą grudniową skartabell do Gdańska zaszedł, miesta coto portem Boskiem mu się zdało; łodzie jako powozy aniołów, utkwione w chmurach — lodzie; światła domostw zaś jako płonące serca duchów krześcijańskich. Trzeźwiąc się ze otępienia, zaszedł do stajni y brata maści innej na nockę zostawił. Zmęczeniem w towarzystwie szedł przez brukowane drogi, tobołkami objuczony, aż to do Świątyni Bożej jimienia Świętego Michała zaszedł. Bramy w swym mosiądzanym (zrodzone z mosiądzu) zaparciu nakazały mu, by modły z zewnętrza złożyć:
—A zatem tako mi być. — wzdychnął ciężko, wraz z powiewem ustnem, cherlactwo tracąc — Jeśli to Bóg w chęci posiada bym bliżej Mu, pode niebem Jego lista swe składał, tako uczynię z zaszczytem, o którem Ociec wie.
Ukląkł, toboły zrzucając dokoła, a dłonie ku sercu kierując. Tako począł słowa te wypowiadać:

Deus noster, iudica me, sicut pro omnibus hominibus loqui non possum.
Iudica me, quia voluntate peccavi, quod bonum sed habet malum fontem.
Dimitte malefactores propter peccata sua et excita eos a somno et illusionibus.
Deus, tu solus, Altissimus es, fiat voluntas tua.
Amen.

Modlitwę kończąc, poniósł pakunki pode ściany murowane, pod się grubawo złożone materiały położył. Wtulając ręce w swe własności, aby mu chłystki ni pokradły, usiadł na uszykowanym posłaniu y oparł się o cegły. Ciałem ustawszy, myślami wciąż błądził y tak pytał się o jawę, nie wierząc, iże w życiu posiada, co posiada. Tako umysł męcząc, zasnął wreszcie, a noc nad Gdańskiem mogła spokojnie trwać do wezbrania się słońca.
[...]

Re: W Gdańskich Progach

PostNapisane: 10 gru 2023, 22:09
przez Bartolomeusz Kościuk
Port Gdański, X Grudnia, 1623 Roku Anno Domini




[...] Ciepławy blask słońca na pomarzłym od nocy licu, zbudził Bartolomeusza. Wolno powstając z bruku, jakoby kości swe do życia zbudzał. Czując iskrę, wreszcie, z wnętrza bijącą, a toboły biorąc ze sobą, zaszedł do stajni. Stajennemu wręczył opłatę za pobyt jego wierzchowca na czas długi, zapytał o lokacyję rzemieślników łodziowych y ruszył w tem kierunku.
Doszedł do okolic portu gdańskiego gdzie napotkał na działalność rodzinną, ojca y syna; tam jacht wzoru olęderskiego nabył za walut dwa tysiące.
Rozkładając swe własności po łodzi, odepchnął się od drewnianego ramienia nabrzeża. Wtem ktoś zakrzyknął — Zawiń Waść! Tam lodu tafle, jako mury stoją! — był to rzemieślnik, którego rękoma zrodzono ten znamienity morski powóz. Skartabell odkrzyknął — Jam Kościuk, Imść Panie! We mnie tako upartość jako błękit w niebiosach! Jeśliś prawdę wypowiedział to y łódź jak sanie po krach posunę! — Tako rzekłszy począł znikać w szaro-niebieskiem niebie, by w chwili jednej uciec ode wzroku jako przelatująca chmura. [...]