|
przez Miguel de Catalan » 07 gru 2020, 12:26
04.12.1642 r. Umiera Armand Jean Richelieu, francuski książę, kardynał, pierwszy minister króla Francji (ur. 1585).Aleksander Dumas w swojej książce przedstawił kardynała jako potwora. Było to kłamstwo, które niestety pokutuje do dziś. Był znienawidzony za życia i po śmierci. Ostatni raz sprofanowano jego grób w maju 1968 r., kiedy to studenci Sorbony (Francuzi), po polaniu farbą grobowca i zniszczeniu portretu, grali głową kardynała w piłkę przed kościołem. Dopiero w grudniu 1971 r. szkatułę z głową Eminencji umieszczono na starym miejscu w świątyni uniwersytetu, który sam znacząco rozbudował i gdzie raz do roku odbywa się msza święta za jego duszę, opłacona w testamencie po „wieczne czasy”. Faktyczna władza w państwie należy do premiera – pierwszego ministra („prime minister”) . Pierwszym premierem „pierwszym ministrem” w historii został Armand-Jean du Plessis de Richelieu (1585–1642), który od 1624 r. do śmierci wszelkimi siłami i sposobami budował jedność, wielkość oraz międzynarodowy prestiż Francji i z której to schedy Francja korzysta nieprzerwanie do dziś. (...) Kariery ludzi polegają głównie na umiejętności znalezienia się we właściwym miejscu i czasie – Armand de Richelieu posiadał ten dar. Jego wystąpienia i wielka oracja zamykająca jałowe obrady Stanów Generalnych z 1615 r. (następne zwołano dopiero w 1789 r.!) zostały docenione przez królową matkę. W listopadzie 1616 r. Richelieu wszedł do jej Rady Królewskiej jako szef dyplomacji i minister wojny. Miał 31 lat, był wykształconym, przystojnym, wytwornym, elokwentnym biskupem, który miał dobre relacje ze wszystkimi, włącznie z Ludwikiem XIII, młodą żoną króla i faworytem Concinim. Istniał jeszcze Parlament Paryski, istnieli książęta. Było to kłębiące się żmijowisko intryg, spisków, koterii i partii. Richelieu najpierw umiejętnie wkroczył w to kłębowisko, a później nad nim zapanował. Zimna krew biskupa: Postać Richelieu znana jest powszechnie z przygodowych powieści Aleksandra Dumasa, a stworzona przez pisarza czarna legenda kardynała wydaje się nie do obalenia. Umocniły tę legendę romansidła Alfreda de Vigny o szlachetnym markizie Cinq-Marsie i jego przeczystej miłości do księżniczki Marii Ludwiki – przyszłej królowej Polski, wydawane masowo od ponad 100 lat. Obiektywną wersję historii tamtej epoki usiłują przedstawiać akademicy, ale nakłady ich książek są nieporównywalne z masowymi wydaniami Dumasa czy milionami widzów kolejnych filmowych adaptacji „Trzech muszkieterów”. Zajmijmy się w skrócie odsłonieniem kulis początku jego wielkiej kariery, przedwczesnego jej końca i próbą przedstawienia sposobów, jakimi kardynał pokonywał polityczne przeciwności. Podstawowe przyczyny upadku dobrze zapowiadających się polityków stanowią: załamanie rządu, zmiana panującego, wojna, rewolucja, intryga albo banalnie przegrane wybory. Richelieu już po roku bycia wpływowym ministrem i politykiem przeżył właśnie taką traumę – krwawy pałacowy zamach stanu, po którym na zawsze powinien zniknąć z historii Francji i Europy, by dokonać żywota jako jeden z setek niezamożnych prowincjonalnych biskupów. (...) Zszywanie Francji: Skuteczna bezbłędność rządów kardynała polegała na pracowitości, nieustępliwości, dążeniu wszelkimi sposobami do osiągnięcia celu, a było nim umocnienie władzy króla i pokonanie wrogów Francji, była to stała bezwzględna wojna z wrogami wewnętrznymi i zagranicznymi. Jedna z zasad politycznych kardynała brzmiała: „Niech inni walczą za nas, za nasze pieniądze”. Kardynał de Richelieu musiał prowadzić politykę zagraniczną wobec około 65 wrogich i zwaśnionych ze sobą zagranicznych podmiotów politycznych oraz kilku wrogich rebelianckich ośrodków krajowych. To było jak ogromna szachownica, na której wiele osób jednocześnie przestawia i dostawia swoje figury, a kardynał usiłuje z nimi wygrać i najczęściej mu się to udawało. Przypomnijmy, że Habsburgowie posiadali Hiszpanię, ale i Cesarstwo Niemieckie – gdzie trwała krwawa wojna religijna – katolickie Niderlandy Hiszpańskie, enklawy na terytorium Francji. Włochy składały się wówczas z tuzina udzielnych księstw i państw. Cesarstwo było podzielone na państewka. Katolickimi monarchami usiłował rządzić papież, a protestanci i katolicy wyrzynali się nawzajem. Diukowie i parowie Francji wzniecali wieczne frondy, walczyli też między sobą. Hugenoci mieli swoje twierdze, a dwór królewski był podzielony na trzy główne stronnictwa i wiele koterii. Kardynał codziennie zszywał Francję. Królestwo z roku na rok stawało się europejską potęgą. Jego centralny ośrodek władzy w Paryżu dysponował tylko konnymi gońcami rozwożącymi rozkazy. Innych zdobyczy technicznych jeszcze nie było. Gabinet kardynała sprawnie szyfrował ważniejsze listy, a nawet łamał cudze kody. Kardynał wymyślił też pierwszą prawdziwą gazetę polityczną – 30 maja 1631 r. dworzanin lekarz Teofrast Renaudot zaczął wydawać „La Gazette” ukazującą się raz w tygodniu, mającą cztery strony, a potem osiem. Były też wydania specjalne, a gazeta w prowadzeniu politycznej propagandy i urabianiu „opinii publicznej” niczym się nie różniła od dzisiejszych dzienników. Pisywali do niej król i kardynał, a zdarzyło się, iż ukazały się dwie relacje z oblężenia Arras, pierwsza prawdziwa – niewygodna dla kardynała, i druga oficjalna. „La Gazette” ukazywała się do 1915 r. W paszczy lwa: Na życie kardynała zawiązano kilkanaście spisków; wszystkie spacyfikował. Spadały głowy diuków i nawet legendarny uwodziciel Francis Bossompierre, na 12 lat został zamknięty w Bastylii. Uwolniła go śmierć kardynała. Spisek, zmowa, działania zmierzające do obalenia rządzącego – to druga sytuacja, z którą każdy polityk się spotyka. Kardynał dwa razy otarł się o upadek, ale skutecznie potrafił temu zapobiec. (...) Najgroźniejszą konspirację przeciw kardynałowi zawiązał mignon (brzmi to stosowniej niż „kochanek”) Ludwika XIII Henryk Coiffier d’Effiat de Cinq-Mars. Półsierotę z prowincji wypatrzył kardynał w 1638 r. i z udziałem matki podsunął królowi. 18-latek postanowił drogo sprzedać swoją skórę – natychmiast został wielkim koniuszym. Później kaprysił bez granic. Chciał być konetablem Francji – naczelnym wodzem, diukiem i parem, rozpoczął starania o rękę Marii Ludwiki Gonzagi (przyszłej królowej Polski – żony Władysława IV od 1646 r. i Jana Kazimierza od 1649 r.), żądał wejścia w skład Rady Królewskiej. W lipcu 1641 r. kardynał brutalnie wyrzucił markiza z sali obrad. Afront był publiczny – mignon sam postanowił zostać pierwszym ministrem Francji. Do spisku wciągnął królewskiego brata Gastona Orleańskiego, Filipa IV, króla Hiszpanii, licznych dworzan i autentycznych trzech muszkieterów. Kardynał udawał, że nic nie wie o konspiracji – czekał i zdobywał dowody. 11 czerwca 1642 r. dostał kopię traktatu Cinq-Marsa z Hiszpanią – był to dowód zbrodni stanu. 12 września 1642 r. w Lyonie na placu de Terreaux odbyła się najbardziej widowiskowa publiczna egzekucja epoki – niemal festyn ludowy z udziałem celebryty. Markiz wystąpił we wspaniałym, wyszukanym stroju, nawet klamerki jego butów były wysadzane perełkami. Pozdrawiał zachwycone tłumy, a położywszy głowę na pniu zapytał kata: “Czy tak dobrze?”. Parę miesięcy później umarł kardynał, a po nim Ludwik XIII – gdybyż młody markiz posiadał cnotę politycznej cierpliwości, zapewne zostałby pierwszym ministrem za regencji Marii Austriaczki i być może udzielnym księciem Mediolanu jako książę małżonek Marii Ludwiki. Właśnie cierpliwość i upór były jednym z politycznych oręży kardynała. Umierając, namawiany przez spowiednika, by przebaczył swoim wrogom, oświadczył: „Ja nie mam wrogów. To Francja ma wielu wrogów”. Było to credo jego polityki.
Skazany na karę infamii i konfiskaty majątku przez sąd grodzki za kloning, zdradę stanu i podszywanie się pod inne osoby.
-
-
- Skazaniec
-
- Posty: 3427
- Dołączył(a): 09 lut 2020, 15:04
- Lokalizacja: Kamieniec Podolski
- Medale: 10
-
-
-
-
- Godności Kancelaryjne: .
- Stopień: Pułkownik
- Gadu-Gadu: 70637937
- Wykształcenie: mgr. net. Historii
przez Miguel de Catalan » 07 gru 2020, 12:30
05.12.1830 r. Gen. Józef Chłopicki został dyktatorem powstania listopadowego.Generał Józef Chłopicki urodził się w Kapustynie na Wołyniu w 1771 r. Służbę wojskową rozpoczął w 1785 r., wstępując jako kadet do pułku piechoty Kaliksta Popnińskiego. Wkrótce potem, jak podaje Jerzy Łojek, znalazł się w służbie rosyjskiej – i to dwukrotnie, w 1788 i 1793 roku. Jako ochotnik wziął udział w wojnie Rosji z Turcją. Uczestniczył w kampanii 1792 roku. Po upadku powstania kościuszkowskiego, w którym wziął udział, przedostał się do Włoch i tam wstąpił do Legionów. Walczył nad Trebbią i pod Novi, bronił Mantui, walczył w Kalabrii. Następnie, w latach 1808-1812 uczestniczył w walkach w Hiszpanii jako dowódca jednego z pułków Legii Nadwiślańskiej, a następnie jej faktyczny dowódca. W 1809 r. został mianowany przez Napoleona generałem brygady, ale stopień generała dywizji otrzymał już od cara Aleksandra I w maju 1814 r. Ten napoleoński oficer, wychowany w szkole wojen lat 1796-1815, wyniósł z tych doświadczeń wiele rutyny i ani śladu znajomości ducha prawdziwej napoleońskiej doktryny wojennej. Wierzył w wojskowy dryl, w stare wyszkolone bataliony. Był chorobliwie ambitny. Z ambicją łączył rozgoryczenie z powodu niezasłużonej cesarskiej niełaski i upodobanie do komedianckich demonstracji. W armii Królestwa Polskiego był dowódcą dywizji piechoty. I tutaj znów popadł w konflikt, tym razem z wielkim księciem Konstantym. Konflikt ten, a następnie spektakularna dymisja ze służby wojskowej w 1818 roku, stały się podstawą popularności generała. Dopatrywano się w tym zasadniczego politycznego konfliktu, jakiegoś protestu przeciwko rzeczywistości społeczno-politycznej w Królestwie Polskim po 1820 r. Była to jednak wielka pomyłka. W rzeczywistości poszło tylko o kwestie ambicjonalne i osobiste. Aleksander I próbował skłonić Chłopickiego do zgody ze swoim bratem księciem Konstantym, ale generał postawił warunek: zażądał nominacji na stanowisko osobistego generała-adiutanta cesarza, tak aby w stosunkach służbowych nie podlegał już Konstantemu. Ponieważ Aleksander I nie chciał upokorzyć brata, odrzucił te żądania. Chłopicki pozostał poza armią. Konstanty roztoczył nad nim jawny policyjny nadzór. Gdy wybuchło powstanie listopadowe, wieczorem 29 listopada 1830 r. w całej Warszawie rozpaczliwie szukano Chłopickiego. Znalazł go wreszcie w Teatrze Rozmaitości podporucznik Józef Dobrowolski i rzucił się do generała z błaganiem, by objął wreszcie dowództwo. „Dajcie mi spokój, idę spać” – oświadczył Chłopicki, wówczas najpopularniejszy człowiek w Polsce, i z teatru udał się do mieszkania podpułkownika Sobieskiego. Gdy wreszcie 5 grudnia dał się namówić na objęcie tymczasowego dowództwa wojsk polskich i ogłosił się dyktatorem, radość Warszawy była niezmierna. Nie wierząc w powodzenie walki zbrojnej, próbował nawiązać rokowania z carem, czym zwrócił przeciw sobie powstańczą lewicę. Kilkanaście pierwszych dni powstania poświęcił na powściągnięcie rewolucyjnego zapału w kraju, na zwalczanie wszelkiej oddolnej inicjatywy zmierzającej do rozwinięcia polskich sił zbrojnych. Trzy pierwsze tygodnie powstania były bezcennym okresem, który mógł przesądzić o szybkim i zdecydowanym powodzeniu sprawy polskiej. Chłopicki uczynił wszystko, aby okres ten wykorzystać mogło nie powstanie, lecz carskie dowództwo sił zbrojnych skierowanych przeciwko Królestwu. Obawiając się zadrażnienia stosunków z Austrią i Prusami i nie chcąc utrudnić sobie pertraktacji z carem Mikołajem, dyktator zakazał formowania oddziałów ochotników napływających z Galicji i Rzeczypospolitej Krakowskiej. Gdy polityka rokowań zakończyła się fiaskiem, Chłopicki 17 stycznia złożył dyktaturę, ale pozostał faktycznym wodzem armii przy boku nieudolnego naczelnego wodza gen. ks. Michała Radziwiłła. W bitwie pod Grochowem odznaczył się wielkim męstwem, został ciężko ranny i parę dni później opuścił Warszawę. Został przewieziony do Krakowa. Juliusz Stanisław Harbut napisał w swej pracy: I całe owe lata od pierwszego w Krakowie pobytu aż do śmierci spędzał Chłopicki w Krzeszowicach i okolicy najbogatszej tak pod względem przyrodniczym, geologicznym jak i historycznym, a owianej niezwykłym czarem niejednej legendy o dawnym Sieciechu i jego walecznym synie Żegocie, o przemocnych rycerzach Nawoju i Radwanie, o szlachetnym Janie z Tęczyna, dalej o Janie III, Stanisławie Auguście, Henryku Dąbrowskim i Księciu Józefie. Pierwszy raz Chłopicki był w Krzeszowicach prawdopodobnie już w 1813 r. w czasie odwrotu spod Moskwy. Po upadku powstania przyjeżdżał tu regularnie. Mieszkał w starym pałacu. Zajmował dwa pokoje na piętrze od strony południowo-wschodniej (okna wychodzą na wschód) i bawił tutaj aż do jesienie, następnie wracał do Krakowa, by na wiosnę znów tu przyjechać. Krzeszowice stały się wtedy „szpitalem wojennym”. W miejscowym uzdrowisku, latach 1831-1832, leczyli swe rany i związane z nimi dolegliwości liczni uczestnicy powstania. Poza Chłopicki, przebywali tu między innymi: gen. Aleksander Błędowski, mjr Dunin, kpt. Teofil Kowalski oraz Dyzma Chromy. W Krzeszowicach generał z przyjemnością obserwował ćwiczenia stacjonującego szwadronu austriackich szwoleżerów. Bawiącemu tu przez krótki czas Januaremu Suchodolskiemu pozował do portretu, który był ozdobą salonu w pałacu Potockich. Często odwiedzał klasztor w Czernej. Był ojcem chrzestnym Róży i Artura Potockich. W Krzeszowicach ufundował statuę, która stanęła pod jedną z lip przy dzisiejszej ulicy Grunwaldzkiej. W ostatnim roku swego życia, wraz ze swoją sześcioletnią chrześniaczką, sadził przed nowo budowanym pałacem Potockich dęby. W drugiej połowie 1854 r. Chłopicki ciężko zachorował. W ostatnich dniach życia byli przy nim obecni Róża i Artur Potoccy. Odwiedzali go Albin i Julian Dunajewscy. Mimo gorączki nie tracił humoru i w ostatnim dniu przed śmiercią kazał sobie przynieść i przeczytać dziennik krakowski „Czas”, mówiąc: Gdy przyjdę na tamten świat, a zapytają mnie o nowiny, abym wiedział, co mówić. Generał zmarł w Krakowie 30 września 1854 r. po długiej i ciężkiej chorobie. Dnia 1 października o godz. 5 po poł.[udniu] wyprowadzono zwłoki jego do archiprezbiterialnego kościoła N.P. Maryi , zaś nazajutrz o godz. 10 rano odbyło się w tym kościele nabożeństwo żałobne odprawione przez biskupa Łętowskiego, w którem wzięły udział olbrzymie tłumy Krakowian. Ponieważ za życia Chłopicki wyrażał życzenie pochowania go po śmierci w ukochanych Krzeszowicach, przeto czyniąc zadość temu życzeniu, przewieziono zwłoki Chłopickiego […] do Krzeszowic. Pochodowi zdążającemu przez rynek, ulicę i plac Szczepański, dalej dzisiejszą ulicą Łobzowską towarzyszyły tłumy publiczności aż do samej rogatki Łobzowskiej. […] Chłopickiego pochowano na wyrażone przez niego przed śmiercią życzenie na środku cmentarza. […] pogrzeb odbył się w Krzeszowicach dnia 2 października 1854 r. a poprzedziło go uroczyste nabożeństwo w nowowstawionym kościele parafjalnym. W nabożeństwie i pogrzebie wzięła udział tłumnie okoliczna ludność i ziemiaństwo, rodzina Potockich i hr. Roman Szembek z Poręby. 13 października 1963 r. zwłoki generała przeniesiono do nowej cmentarnej kaplicy ufundowanej przez Zofię hr. Potocką. Pewnego dnia, gdy generał Chłopicki przybył na Wolę Justowską i zobaczył Kopiec Kościuszki, miał powiedział do swego przyjaciela: I ja mogłem mieć podobny…
Skazany na karę infamii i konfiskaty majątku przez sąd grodzki za kloning, zdradę stanu i podszywanie się pod inne osoby.
-
-
- Skazaniec
-
- Posty: 3427
- Dołączył(a): 09 lut 2020, 15:04
- Lokalizacja: Kamieniec Podolski
- Medale: 10
-
-
-
-
- Godności Kancelaryjne: .
- Stopień: Pułkownik
- Gadu-Gadu: 70637937
- Wykształcenie: mgr. net. Historii
przez Miguel de Catalan » 07 gru 2020, 12:32
05.12.1757 r. Wojna siedmioletnia: król Prus Fryderyk II Wielki pokonał pod Lutynią (Leuthen) wojska austriackie i zmusił je do ewakuacji ze Śląska.5 grudnia 1757 roku o brzasku wojsko pruskie, dowodzone przez króla Fryderyka Wilhelma, nadciągało od strony Środy Śląskiej na Wrocław. Jak na kampanię wojenną, pora roku była nieszczególna. Żołnierzom doskwierał mróz, a brzaskowi towarzyszyła poranna mgła. To potęgowało wrażenie zimna. Żołnierze maszerowali przeto żwawo, bo jedyny to był sposób, żeby się nieco rozgrzać. Łącznie ciągnęło 35 tysiące chłopa. Austriacy spodziewali się rychłego nadejścia wroga. Kilka tygodni wcześniej zajęli Wrocław i dotarły już do nich wiadomości, że Fryderyk Wielki zamierza osobiście poprowadzić kontruderzenie. - Wedle szacunków, po stronie austriackiej było dwukrotnie więcej żołnierzy niż wojsk pruskich – Łącznie około 70 tys. wojska i 240 dział. Wszystko wskazywało na to, że przy tej przewadze wynik walki jest przesądzony. Genialny fortel: Pola wokół Lutyni leżą na pagórkach. Ukształtowanie terenu i owa poranna mgła sprzyjały Prusakom. Po marszu byli rozgrzani do walki. Kiedy Fryderyk Wilhelm stanął z orszakiem, na jednym z pagórków ujrzał rozlokowane na przestrzeni kilku kilometrów siły wroga. Ogarnął je spojrzeniem i zrozumiał, że jeśli ma wyjść z tej potyczki cało, musi użyć fortelu. Miał powiedzieć wtedy: - Muszę poważyć się na ten krok, albo pogrzebią mnie baterie. Postanowił zmylić przeciwnika. Wprost z marszu rzucił jazdę do frontalnego ataku na środek i prawe skrzydło austriackich pozycji. Jego główne siły chwilę później uderzyły z impetem na lewe skrzydło wroga. Austriacy byli pewni, że atak zmierza na centrum. I w tym miejscy skupili całą swoją uwagę. We mgle nie widzieli ruchów wojsk pruskich. Zanim spostrzegli, co się kroi, było już za późno. Lewe skrzydło obrony przestało istnieć. Prusacy metodycznie wycinali kolejne jednostki wroga. Austriacy znaleźli się w potrzasku. Mgła utrudniała użycie artylerii, a ciągłe ataki pruskiej jazdy uniemożliwiały przegrupowanie wojsk. Ostateczne stracie: Wkrótce Fryderyk zajął pobliską wieś Wróblowice i szturmował Lutynię. Tu liczny oddział austriackiej piechoty bronił się w otoczonym murem średniowiecznym kościele. Pod silnym ogniem karabinowym natarcie zaczęło się załamywać. Jak głosi legenda, Fryderyk Wilhelm ruszył na koniu wzdłuż linii pruskich i, okładając cofających się żołnierzy laską, zapędzał ich na powrót do szeregu wykrzykując: - Kanalie, czyżbyście chcieli żyć wiecznie! Rychło Prusacy podciągnęli ciężkie działa. Ich kule wybiły wyrwę w murze, dostatecznie dużą, aby piechota mogła przypuścić szturm. Jedna z kul armatnich utkwiła w świątyni i została tam do dziś. Austriacy, którzy schronili się na terenie cmentarza i wokół kościoła, zaczęli uciekać bramą wschodnią oraz bramą północną w stronę Leśnicy. Lutynia została zdobyta. Bitwa zakończyła się całkowitą klęską Austriaków. Źródła podają, że poległo od 6 tys. do 10 tys. żołnierzy, w tym członkowie sztabu austriackiego. Pochowano ich na przykościelnym cmentarzu. Prawie 20 tys. Austriaków dostało się do niewoli. W ręce pruskie wpadły armaty i tabory. Śląska Armia Habsburgów przestała istnieć. Następnego dnia - w dzień św. Mikołaja - Fryderyk Wielki wkroczył do Wrocławia. Siedmioletnia wojna o Śląsk - perłę w koronie - zakończyła się jego zwycięstwem. Był tu Napoleon: Wieść o wielkiej bitwie pod Lutynią obiegła całą Europę. 50 lat później, 22 września 1807 roku, do Lutyni przybył sam cesarz Napoleon Bonaparte. Obejrzał pole bitwy, a jego wojsko wiernie odtworzyło przebieg działań. Cesarz był pod wrażeniem. Bitwa pod Lutynią jest arcydziełem taktyki, a król Fryderyk geniuszem strategii, sama bitwa mogłaby go uczynić nieśmiertelnym - miał wówczas powiedzieć do członków swojej świty. Powtórnie symulację bitwy przeprowadził jeszcze w 1824 roku Fryderyk Wilhelm III. W miejscu, gdzie po zmaganiach odpoczywali żołnierze pruscy, między Lutynią a Żarami, odbyło się nabożeństwo. Fryderyk polecił następnie, na pamiątkę, zasadzić drzewa akacjowe. Rosną do dzisiaj. Kamienny krzyż: Jeszcze sto lat po bitwie, na okolicznych polach znajdowano ludzkie kości. Dlatego niejaki Treugler, nakazał zebrać wszystkie szczątki i pochował je we wspólnej mogile na terenie cmentarza. Nad mogiłą ustawiono kamienny krzyż, a u jego stóp, w betonowym postumencie, wyryto napis: „Bohaterom bitwy pod Lutynią poległym 5 grudnia 1757 roku”. Pomnik ocalał do naszych czasów. Jeszcze dzisiaj do Lutyni docierają wycieczki ze szkół wojskowych z wielu państw. W ubiegłym roku byli to słuchacze z Drezna oraz adepci sztuki wojennej z wrocławskiej szkoły oficerskiej. Bitwa pod Lutynią ciągle jest przedmiotem analiz na zajęciach ze strategii w najlepszych wojskowych uczelniach Europy.
Skazany na karę infamii i konfiskaty majątku przez sąd grodzki za kloning, zdradę stanu i podszywanie się pod inne osoby.
-
-
- Skazaniec
-
- Posty: 3427
- Dołączył(a): 09 lut 2020, 15:04
- Lokalizacja: Kamieniec Podolski
- Medale: 10
-
-
-
-
- Godności Kancelaryjne: .
- Stopień: Pułkownik
- Gadu-Gadu: 70637937
- Wykształcenie: mgr. net. Historii
przez Miguel de Catalan » 07 gru 2020, 12:33
04.12.1520 r. Na Sejmie w Bydgoszczy zatwierdzono wydany 7 stycznia tego roku przez króla Zygmunta Starego przywilej toruński, którego głównym postanowieniem było wprowadzenie przymusu pańszczyzny w wysokości jednego dnia w tygodniu, w miejsce 2-4 dni w roku.Sejm w Piotrkowie zatwierdził tzw. przywilej toruński wydany niemal rok wcześniej (7 stycznia 1520 r.) przez króla Zygmunta I Starego. Nakładał on na chłopów obowiązek nieodpłatnej pracy przez jeden dzień w tygodniu na rzecz właścicieli ziemskich. Pańszczyzna, czyli świadczenie włościan na rzecz feudałów, istniała od XII w., ale aż do zatwierdzenia przywileju toruńskiego wynosiła od dwóch do czterech dni w roku. Pańszczyzna na ziemiach polskich została zniesiona dopiero w XIX w.: w zaborze pruskim na podstawie kilku aktów prawnych w latach 1811-50, w zaborze austriackim w 1848 r., co było pokłosiem powstania krakowskiego, a w zaborze rosyjskim w 1864 r.
Skazany na karę infamii i konfiskaty majątku przez sąd grodzki za kloning, zdradę stanu i podszywanie się pod inne osoby.
-
-
- Skazaniec
-
- Posty: 3427
- Dołączył(a): 09 lut 2020, 15:04
- Lokalizacja: Kamieniec Podolski
- Medale: 10
-
-
-
-
- Godności Kancelaryjne: .
- Stopień: Pułkownik
- Gadu-Gadu: 70637937
- Wykształcenie: mgr. net. Historii
kuchnie na wymiar kalwaria zebrzydowska
Powrót do Archiwum Państwowe
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości
|
|