Tego dnia...

Re: Tego dnia...

Postprzez Miguel de Catalan » 23 sty 2021, 20:17

Czechy.
Państwo Samona i Państwo Wielkomorawskie (830-906):

Spod władzy Awarów i zależności od państwa wschodniofrankijskiego uwolnił plemiona zachodniosłowiańskie(po 626 r.) frankijski kupiec Samo (bitwa pod "Wogastizburgiem" w 631 r.). Po śmierci Samona stworzone przez niego państwo rozpadło się jednak, a jego części dostały się pod trybutarną zależność od Karola Wielkiego (805). Po utworzeniu państwa wielkomorawskiego przez Mojmira (830-46) jego bratanek i następca, Rościsław (846-70), zrzucił zwierzchność frankijską dzięki związkom z Bizancjum. Bracia Cyryl i Metody, za aprobatą Rzymu, stworzyli tu samodzielną organizację kościelną z własnym słowiańskim językiem liturgicznym i literackim. Niezależność Kościoła powołanego do życia przez Apostołów Słowian zakończyła się wraz ze śmiercią Metodego (885), mianowanego przez papieża arcybiskupem. Rościsław wzniecił wielkie powstanie. Liczne wyprawy organizowane przez Ludwika Niemieckiego nie przyniosły rezultatu.
Bratanek Rościsława, Świętopełk (870-94), uwięził swego wuja, a następnie wydał go królowi wschodniofrankijskiemu, aby po trwającej cztery lata wojnie zakończyć powstanie w 874 r. pokojem w Forchheim. Świętopełk stracił co prawda dolną Panonię, ale mógł kontynuować ekspansję. Korzystając z tej szansy książę wielkomorawski opanował Sudety, Słowację, Czechy, zachodnie Węgry i Śląsk.
W 880 r., chcąc zapewnić przetrwanie państwa po swej śmierci, Świętopełek oddał je pod opiekę papiestwu - "oddanie Wielkich Moraw św. Piotrowi i jego wikariuszowi w Rzymie (tj. papieżowi)". Próba ta jednak nie powiodła się. W 906 r. państwo wielkomorawskie zostało zniszczone przez Węgrów.
Czechy Przemyślidów:
W IX w. ród Przemyślidów z okolic Pragi zjednoczył plemiona czeskie. Stworzenie silnej władzy państwowej było możliwe dzięki książęcej konnicy (elitarnego oddziału zawodowych wojowników utrzymywanych przez księcia). Przemyślidzi zawdzięczali swój sukces przekształceniu grodów w stałe ośrodki władzy. Po zamordowaniu księcia Wacława (późniejszego świętego patrona Czech) państwo, choć rządzone przez własną dynastię, zostało w X w. włączone do Rzeszy. W 973 r. powstało (podległe arcybiskupstwu mogunckiemu) biskupstwo w Pradze.
Czechy w 1050 r. utraciły Śląsk na rzecz Polski, Morawy natomiast pozostały w składzie państwa czeskiego.
Panujący w latach 1061-92 Wratysław II uzyskał zgodę cesarza Henryka IV na dokonanie królewskiej koronacji (1086).
Za rządów Władysława II (1140-73), po walkach o tron w pierwszej połowie XII w., nastąpiło wzmocnienie pozycji możnowładztwa. Dzięki instytucji senioratu i po wprowadzeniu w 1158 r. prawa primogenitury (koronę dziedziczy najstarszy syn władcy), Władysław został królem dziedzicznym. Na jego panowanie przypada początek kolonizacji niemieckiej. Z 1170 r. pochodzi pierwszy przywilej dla kupców niemieckich. Miasta i mieszczaństwo zdominowane zostało przez żywioł niemiecki. Natomiast szlachta i duchowieństwo (szczególnie niższe) pozostało czeskie.
Panujący w latach 1198-1230 Przemysł I Ottokar uzyskał szereg przywilejów od władców niemieckich i papieży.
Przemysł II Ottokar (1253-78) popierał Zakon Krzyżacki. Właśnie na jego cześć Krzyżacy założone przez siebie w 1255 r. miasto nad Pregołą nazwali Königsberg (Królewiec). W 1251 r. Przemysł II zajął Austrię, zaś po zwycięstwie nad Węgrami w bitwie pod Kroissenbrun (Kressenbrun) w 1260 r. opanował Styrię (1261), część Słowacji (1260) oraz Karyntię i Krainę. Mimo tych niewątpliwych sukcesów, rywalizację o koronę niemiecką przegrał on w 1273 r. Z Rudolfem Habsburgiem. Nie pogodził się z tym, lecz konfrontacja z Rudolfem zakończyła się dla niego tragicznie. Przemysł II zginął w 1278 r. W bitwie pod Suchymi Krutami (Dürnkrut). Jego następcy, Wacław II (1278-1305) i Wacław III (1305-06), utrzymali Czechy i Morawy, przejściowo władali także znacznymi obszarami Polski. Po śmierci Wacława III, ostatniego z Przemyślidów, ziemie czeskie przeszły w ręce dynastii Luksemburgów.





Skazany na karę infamii i konfiskaty majątku przez sąd grodzki za kloning, zdradę stanu i podszywanie się pod inne osoby.



Avatar użytkownika
Skazaniec
 
Posty: 3427
Dołączył(a): 09 lut 2020, 15:04
Lokalizacja: Kamieniec Podolski
Medale: 10
Order Zasługi RON III (1) Order Zasługi RON IV (1) Order Zasługi RON V (1)
Order Zasługi RON VI (1) Krzyż Monarchii II (1) Krzyż Zasługi dla Kultury III (1)
Medal Bene Merentibus (3) (1) Medal Bene Merentibus (2) (1) Medal Bene Merentibus (1) (1)
Amarantowa Wstążka (1)
Godności Kancelaryjne: .
Stopień: Pułkownik
Gadu-Gadu: 70637937
Wykształcenie: mgr. net. Historii

Re: Tego dnia...

Postprzez Miguel de Catalan » 23 sty 2021, 20:20

23.01.1770 r.
Porażka konfederatów barskich w bitwie z wojskami rosyjskimi pod Dobrą w Wielkopolsce.


Bitwa pod Dobrą – bitwa stoczona 23 stycznia 1770 roku w czasie konfederacji barskiej pod Dobrą.

Próbujące przebić się do Wielkopolski zgrupowanie wojsk konfederackich pod dowództwem marszałka lubelskiego Adama Szaniawskiego, mając przewagę liczebną zastąpiło drogę korpusowi wojsk rosyjskich płk Iwana Drewicza. Rosjanie oparci o przedpole miasta, wykorzystali złe rozpoznanie Polaków, którzy uderzyli w silnie bronione prawe skrzydło wojsk carskich. Jednocześnie załamał się atak prawego skrzydła wojsk konfederackich, które uległy tam rozproszeniu. Wzmocnienie polskiego prawego skrzydła doprowadziło w końcu do obejścia skrzydła lewego przez wojska rosyjskie co spowodowało całkowitą klęskę.

Sam Szaniawski został ciężko ranny, do niewoli dostało się wielu marszałków konfederackich. W ręce wroga wpadły wszystkie armaty.

Klęska ta spowodowała rozformowanie części oddziałów konfederackich, część konfederatów uszła na Śląsk Cieszyński.

Skazany na karę infamii i konfiskaty majątku przez sąd grodzki za kloning, zdradę stanu i podszywanie się pod inne osoby.



Avatar użytkownika
Skazaniec
 
Posty: 3427
Dołączył(a): 09 lut 2020, 15:04
Lokalizacja: Kamieniec Podolski
Medale: 10
Order Zasługi RON III (1) Order Zasługi RON IV (1) Order Zasługi RON V (1)
Order Zasługi RON VI (1) Krzyż Monarchii II (1) Krzyż Zasługi dla Kultury III (1)
Medal Bene Merentibus (3) (1) Medal Bene Merentibus (2) (1) Medal Bene Merentibus (1) (1)
Amarantowa Wstążka (1)
Godności Kancelaryjne: .
Stopień: Pułkownik
Gadu-Gadu: 70637937
Wykształcenie: mgr. net. Historii

Re: Tego dnia...

Postprzez Miguel de Catalan » 24 sty 2021, 14:49

24.01
1355 – Król Węgier Ludwik I nadał przywilej budziński, który gwarantował szlachcie małopolskiej wszystkie dotychczasowe prawa w zamian za potwierdzenie przez nią praw Ludwika do korony polskiej.
1507 – Zygmunt I Stary został koronowany w katedrze na Wawelu na króla Polski.
1574 – Pierwszy polski król elekcyjny Henryk Walezy przekroczył granicę polską pod Międzyrzeczem, gdzie powitał go biskup kujawski Stanisław Karnkowski.
1588 – W bitwie pod Byczyną wojska polskie pod dowództwem hetmana Jana Zamoyskiego pokonały armię pretendującego do polskiego tronu arcyksięcia austriackiego Maksymiliana III Habsburga.
1660 – Jasień uzyskał prawa miejskie.
1680 – Odbyło się zwołane przez króla Jana III Sobieskiego tzw. colloquium lubelskie, którego celem miało być pojednanie wyznawców prawosławia i unitów. Przygotowano projekt ugody pomiędzy oboma wyznaniami, do której nie doszło z powodu protestu prawosławnych (zwłaszcza bractw cerkiewnych, m.in. ze Lwowa), którzy nie chcieli brać udziału w zgromadzeniu zwołanym bez wiedzy patriarchy Konstantynopola. W efekcie colloquium przyniosło latynizację Kościoła unickiego w Rzeczypospolitej, czyli dostosowanie liturgii i sztuki cerkiewnej do liturgii Kościoła rzymskokatolickiego.
1793 – Wojska pruskie pod dowództwem feldmarszałka Wicharda Joachima Heinricha von Möllendorfa rozpoczęły zajmowanie terenów przyznanych Prusom w ramach II rozbioru Polski.
1803 – Car Aleksander I Romanow ustanowił Wileński Okręg Naukowy.
1843 – Została założona Politechnika Lwowska.
Skazany na karę infamii i konfiskaty majątku przez sąd grodzki za kloning, zdradę stanu i podszywanie się pod inne osoby.



Avatar użytkownika
Skazaniec
 
Posty: 3427
Dołączył(a): 09 lut 2020, 15:04
Lokalizacja: Kamieniec Podolski
Medale: 10
Order Zasługi RON III (1) Order Zasługi RON IV (1) Order Zasługi RON V (1)
Order Zasługi RON VI (1) Krzyż Monarchii II (1) Krzyż Zasługi dla Kultury III (1)
Medal Bene Merentibus (3) (1) Medal Bene Merentibus (2) (1) Medal Bene Merentibus (1) (1)
Amarantowa Wstążka (1)
Godności Kancelaryjne: .
Stopień: Pułkownik
Gadu-Gadu: 70637937
Wykształcenie: mgr. net. Historii

Re: Tego dnia...

Postprzez Miguel de Catalan » 24 sty 2021, 14:50

WYDARZENIA NA ŚWIECIE
24.01
41 – Spiskowcy zamordowali cesarza rzymskiego Kaligulę, jego żonę Cezonię i córkę Julię Druzyllę.
1076 – Synod biskupów w Wormacji, na żądanie cesarza niemieckiego Henryka IV Salickiego, wypowiedział posłuszeństwo papieżowi Grzegorzowi VII, rozpoczynając spór o inwestyturę.
1118 – Kardynał Jan Coniulo z Gaety został wybrany na papieża i przyjął imię Gelazjusz II.
1328 – Król Anglii Edward III ożenił się z Filipą de Hainault.
1336 – Piotr IV został królem Aragonii.
1458 – Maciej Korwin został królem Węgier.
1521 – Portugalski żeglarz Ferdynand Magellan odkrył atol Puka Puka na Pacyfiku.
1607 – Mannheim w Badenii-Wirtembergii uzyskało prawa miejskie.
1634 – Wojna trzydziestoletnia: cesarz Ferdynand II Habsburg podpisał tajny dokument usuwający Albrechta von Wallensteina ze stanowiska głównodowodzącego swych wojsk.
1649 – W mieście Hartford Rada Kolonii Connecticut zatwierdziła tzw. Fundamentalne Zasady – dokument regulujący sposób tworzenia rządu przez przedstawicieli miast Nowej Anglii oraz opisujący jego strukturę i działanie.
1656 – Wojna domowa w Szwajcarii: zwycięstwo wojsk katolickich nad protestanckimi w bitwie pod Villmergen.
1679 – Król Karol II Stuart rozwiązał angielski parlament.
1742 – Elektor bawarski Karol Albrecht Wittelsbach został wybrany cesarzem rzymsko-niemieckim (jako Karol VII).
1772 – Francuski żeglarz Marc-Joseph Marion du Fresne odkrył Wyspy Crozeta na południowym Oceanie Indyjskim.
1789 – We Francji zwołano pierwsze od 1614 roku Stany Generalne.
1798 – Szwajcarski kanton Vaud proklamował niepodległość.
1807 – Ukazało się pierwsze wydanie amerykańskiego czasopisma satyrycznego „Salmagundi”.
1814 – W Salwadorze wybuchło zdławione powstanie antyhiszpańskie.
1848 – James W. Marshall znalazł złoto w Sutter’s Mill pod Sacramento, co rozpoczęło gorączkę złota w Kalifornii.
1857 – Założono uniwersytet w Kalkucie.
1859 – Utworzono Zjednoczone Księstwa Mołdawii i Wołoszczyzny.
1860 – Francuski wynalazca pochodzenia belgijskiego Étienne Lenoir otrzymał patent na pierwszy użyteczny silnik spalinowy (dwusuwowy, jednocylindrowy, pracujący na mieszance gazu miejskiego i powietrza, o mocy 8,8 kW.)
1862 – Bukareszt został proklamowany stolicą Rumunii.
1878 – Rewolucjonistka Wiera Zasulicz postrzeliła gubernatora Sankt Petersburga gen. Fiodora Trepowa.
1900:
II wojna burska: zwycięstwo wojsk burskich nad brytyjskimi w bitwie o Spion Kop.
Wojna filipińsko-amerykańska: zwycięstwo wojsk amerykańskich w bitwie pod Legazpi.
Skazany na karę infamii i konfiskaty majątku przez sąd grodzki za kloning, zdradę stanu i podszywanie się pod inne osoby.



Avatar użytkownika
Skazaniec
 
Posty: 3427
Dołączył(a): 09 lut 2020, 15:04
Lokalizacja: Kamieniec Podolski
Medale: 10
Order Zasługi RON III (1) Order Zasługi RON IV (1) Order Zasługi RON V (1)
Order Zasługi RON VI (1) Krzyż Monarchii II (1) Krzyż Zasługi dla Kultury III (1)
Medal Bene Merentibus (3) (1) Medal Bene Merentibus (2) (1) Medal Bene Merentibus (1) (1)
Amarantowa Wstążka (1)
Godności Kancelaryjne: .
Stopień: Pułkownik
Gadu-Gadu: 70637937
Wykształcenie: mgr. net. Historii

Re: Tego dnia...

Postprzez Miguel de Catalan » 24 sty 2021, 14:51

24.01.41 r.
Spiskowcy zamordowali cesarza rzymskiego Kaligulę, jego żonę Cezonię i córkę Julię Druzyllę.

Gajusz Juliusz Cezar, zwany Kaligulą objął rządy nad największym imperium starożytnego świata w wieku zaledwie dwudziestu pięciu lat. Po długim panowaniu niepopularnego Tyberiusza, który z przebiegłego - choć wyniosłego wobec otoczenia polityka i sprawnego administratora - zmienił się w pogrążonego w najpotworniejszych żądzach starca, młodzieniec został powitany jak wyzwoliciel i zbawca. Zacytujmy „Żywoty Cezarów” Swetoniusza: „Tak uzyskawszy tron, spełnił najgorętsze życzenia narodu rzymskiego lub, powiem raczej, całego rodu ludzkiego, jako władca szczególnie upragniony przez większość mieszkańców prowincyj i żołnierzy, gdyż znali go przeważnie jeszcze jako niemowlę”. Dalej rzymski historyk daje nam opis wiwatujących tłumów, wznoszonych na cześć Kaliguli ołtarzy – ponoć w ciągu zaledwie trzech miesięcy w podziękowaniu bogom złożono ofiary ze stu sześćdziesięciu tysięcy sztuk bydła.
Ten nagły wybuch spontanicznej (nie ma powodu w to wątpić) radości daje się wytłumaczyć nie tylko niechęcią senatorów, ekwitów i plebsu do starego Tyberiusza. Największym politycznym kapitałem młodego Cezara było znakomite pochodzenie oraz… współczucie. Tym trudniej zrozumieć, dlaczego panowanie, z którym wiązano tyle oczekiwań, zakończyło się tak dramatycznie.
Chłopiec w sandałach:
Ojciec Kaliguli, najbardziej znany pod imieniem Germanika, jako wnuk Liwii, żony Augusta, należał (podobnie jak Tyberiusz) do rządzącej dynastii nazwanej przez historyków julijsko-klaudyjską. W roku 14 n.e., tuż po śmierci Augusta, nie przyjął władzy cesarskiej ofiarowanej mu przez zbuntowane, stacjonujące w Germanii legiony.
W tym miejscu warto wyjaśnić pochodzenie imienia, czy raczej przydomka, pod którym Gajusz przeszedł do historii. Otóż przebywając w obozie wojskowym z rodzicami i rodzeństwem, paradował w specjalnie dla niego uszytym uniformie, które częścią były maleńkie caligae, podbite ćwiekami żołnierskie sandały – stąd Kaligula, czyli sandałek, jak nazywali chłopczyka legioniści. Zresztą Germanik potrafił wykorzystać miłość, jaką żołnierze otaczali jego syna – groźba, że zostanie wraz z matką wywieziony w inne, bardziej bezpieczne niż obóz zbuntowanych legii miejsce, miała swego czasu otrzeźwić zrewoltowane żołdactwo.
Germańska kampania ojca Kaliguli, mimo wysiłków wodza i żołnierzy, nie okazała się wielkim sukcesem. Jednak Rzymianie odnieśli wrażenie, że trzy wycięte w pień legiony (bitwa w lesie teutoburskim, 9 r. n.e.) zostały godnie pomszczone. Następnie Germianik został wysłany na wschód, by przywrócić dyscyplinę w tamtejszych legionach i zaprowadzić porządek na granicy. W roku 19 n.e., w wieku zaledwie 34 lat, zmarł po długiej chorobie w Antiochii. Powracająca wciąż plotka głosiła, że Germanik został otruty, za wiedzą, a może i na rozkaz zazdrosnego o jego popularność Tyberiusza. Powszechna żałoba w całym imperium, oraz nieudawana rozpacz po śmierci Germanika, czyniły jego rodzinę w oczach Tyberiusza więcej niż podejrzaną.
I rzeczywiście, na skutek pałacowych intryg matka Kaliguli, Agrypina Starsza, została wygnana na maleńką wyspę (została przy tym tak brutalnie pobita przez żołnierzy, że straciła oko), gdzie zagłodziła się na śmierć. Dwaj starsi bracia Kaliguli również zostali zgładzeni z przyczyn politycznych – Klaudiusz Neron, ponoć zaszczuty przez strażników, popełnił samobójstwo na zasłaniu, Druzus został zagłodzony w podziemiach Palatynu. A przecież każda z tych osób była spokrewniona z Augustem! (Agrypina była jego wnuczką.)
Kaligula, ostatni z żyjących potomków Germanika, również znajdował się pod stałą obserwacją dworu Tyberiusza. Zmuszono go do przebywania w bezpośredniej bliskości cesarza, w jego „samotni” na wyspie Capri, w której, wedle świadectw historyków, Tyberiusz, z dala od Rzymu i senatu, w sposób nieskrępowany oddawał się najbardziej wyuzdanym praktykom. Dziewiętnastoletni Kaligula, otoczony przez szpiegów i dworaków czyhających na każde jego nieostrożne słowo, „swoje własne cierpienia krył pod maską niewiarygodnej obojętności”. Wreszcie, 16 marca 37 r. n.e. Tyberiusz wyzionął ducha (w czym podobno wydatnie pomógł mu sojusznik Kaliguli i jednocześnie prefekt gwardii pretoriańskiej Makron). Senat wbrew woli Tyberiusza nie uznał małoletniego wnuka Tyberiusza współwładcą – Kaligula objął samodzielnie ster cesarskiej władzy.
Wielkie nadzieje:
Jego rządy rozpoczęły się w sposób, który udowadniał, że Kaligula jest godzien pamięci swojego wspaniałego i ciągle kochanego przez Rzymian ojca. Natychmiast zawiesił wszystkie procesy polityczne, zabronił wykonywania ustawy o obrazie majestatu (rzecz śmiertelnie niebezpieczna, bowiem trudno było się obronić przed oskarżeniem delatora, która niemal zawsze kończyło się śmiercią pomówionego), okazywał wzgardę donosicielom, rehabilitował skazanych, a wygnanych za przestępstwa polityczne wezwał na powrót do Rzymu.
Wznowiono wydania ksiąg znajdujących się na indeksie. Wreszcie, w akcie największej wielkoduszności, nowy Cezar kazał publicznie spalić akta procesu swojej matki, pokazując w ten sposób, że nie zamierza mścić się na tych, którzy przyczynili się do jej wygnania i śmierci. Senat, żyjący dotąd w ciągłym lęku przed podstępnymi faworytami Tyberiusza, może odetchnąć spokojnie. Łaski ludu Kaligula zaskarbił sobie podarunkami i organizacją wspaniałych igrzysk, od udziału w których (inaczej niż gardzący takimi rozrywkami poprzednik) wcale się nie wzbraniał. Załatwiwszy najważniejsze sprawy, Kaligula, nie zważając na niebezpieczeństwo żeglugi po wzburzonym morzu, wsiada na okręt i udaje się w podróż po szczątki matki i brata, złożone później w grobowcu w trakcie wzruszającej, dowodzącej synowskiej miłości, uroczystości.
Idylla trwa do jesieni. Pod koniec roku Kaligula poważnie zachorował, powszechnie obawiano się o jego życie, obywatele składali ofiary; byli też tacy, którzy obiecywali w intencji wyzdrowienia cesarza walczyć na arenie jako gladiatorzy lub wręcz oddać bogom swoje własne życie. Nie wiemy, na co zachorował Kaligula; jednak historycy, w tym i cytowany już Swetoniusz uznali, że moment ten stanowi cezurę w życiu cesarza – kiedy przyszedł do zdrowia, ukazał światu zupełnie inne, znane dziś wszystkim oblicze tyrana i potwora. Niektórzy z tej gwałtownej zmiany wnioskują o charakterze choroby – być może zapaleniu opon mózgowych lub innej przypadłości neurologicznej – wszystko to jednak są tylko spekulacje.
Tak czy inaczej, ozdrowiały Kaligula rozpoczął drugi etap swoich rządów od czterech politycznych mordów, czy ściślej – rozkazów popełnienia samobójstwa. Pierwszą ofiarą stał się Tyberiusz Gamellus, wspomniany już wnuk cesarza Tyberiusza, który miał być wedle testamentu współrządzącym imperium. Kaligula adoptował Tyberiusza, by wkrótce, korzystając z uprawnień, jakimi dysponował rzymski pater familias (również decydowania o życiu lub śmierci swoich dzieci), nakazać mu odebranie sobie życia. Następnymi ofiarami byli: teść Kaliguli (jego pierwsza żona zmarła bardzo wcześnie) oraz wszechwładny dotąd prefekt Makron i jego żona.
Potwór na tronie:
W tym miejscu żywota Kaliguli historyk Swetoniusz zaczyna swoje wyliczenie szaleństw i niegodziwości młodego cezara. Nieustające widowiska, towarzyszące im rozdawnictwo (najzupełniej typowa praktyka dla miejsca i epoki) i niesłychanie wystawny tryb życia (kazał, naśladując Kserksesa, wybudować ze statków most na morzu, po którym jeździł konno w zbroi wyciągniętej z grobowca Aleksandra; podróżował wzdłuż brzegu Italii na okrętach, których rufy zdobiono szlachetnymi kamieniami czy też namiętne zamiłowanie do picia… pereł rozpuszczonych w occie) miały w błyskawicznym tempie opróżnić skarbiec, zapełniony uprzednio przez zapobiegliwego i skąpego Tyberiusza – Kaligula miał w niecały rok wydać astronomiczną sumę dwóch miliardów siedmiuset milionów sestercji (dla porównania – za sestercję można było kupić dwa bochenki chleba, za pięćset osła, za dwa tysiące zdrową niewolnicę; miesięczny żołd legionisty wynosił dwadzieścia denarów, czyli osiemdziesiąt sestercji).
Okazało się również, że Kaligula ma niepohamowany temperament seksualny, połączony z całkowita pogardą dla konwenansu, prawa i obyczaju. Żadna kobieta i żaden chłopiec w Rzymie nie mieli być bezpieczni od jego żądz; odbierał żony senatorom, zmuszając je do jednorazowych, komentowanych zresztą przez siebie publicznie stosunków. Miał zmusić do płatnego nierządu swoje siostry (z wyjątkiem ukochanej Druzylli, z którą miał sam utrzymywać intymne stosunki), by następnie wygnać je na wyspy pod zarzutem… niemoralnego prowadzenia się. Nie ma zresztą powodu wymieniać dalej szaleństw Kaliguli – opowiadane wciąż na nowo są znacznie lepiej znane niż dokonania wszystkich pozostałych jedenastu cezarów (jeśli za podstawę naszych rozważań weźmiemy tylko dzieło Swetoniusza) razem wziętych.
Okazało się również, że spalone uprzednio akta procesu Agrypiny, matki Kaliguli, zostały skrupulatnie skopiowane. Cesarz, starając się widowiskami i rozdawnictwem pozyskać sobie rzymski plebs, rozpoczął jednocześnie otwartą wojnę z senatem, dla którego członków nadeszły czasy najtrudniejszej próby – nie dość, że Kaligula stał się panem ich życia lub śmierci, to jeszcze nie oszczędzał im żadnego upokorzenia. Stąd zapewne opowieść o Incitatusie, ulubionym koniu cesarza, który nie tylko mieszał w marmurowej stajni, ubierany był w purpurę i miał własnych niewolników, ale także „podobno (Kaligula) miał zamiar wyznaczyć go na konsula”.
Wojna z drzewami:
Kaligula podjął tylko jedną wyprawę zbrojną – w 39 r. n.e., naśladując swego sławnego ojca udał się na podbój Germanii. Eskapada ta, bo trudno ją nazwać kampanią wojenną, była jednym z największych dziwactw krótkiego, bo zaledwie niespełna czteroletniego panowania szalonego cesarza. Mimo ściągnięcia wojsk z niemal każdego zakątka państwa i podjętych z wielkim rozmachem przygotowań, armia imperium nie wykonała żadnych ruchów zaczepnych, jeśli nie liczyć cesarskich wygłupów w rodzaju ścinania młodych drzew na laury zwycięstwa czy pogoni za wysłanymi wcześniej z własnego obozu „Germanami”. Nie znaczy to jednak, że legiony nie poniosły strat w skutek zadziwiającej kampanii – dowodzący armią w Germanii Getulik stracił życie, podobny los spotkał wielu ludzi z jego otoczenia. Kaligula podjął też próbę, podobno nieudaną, przeprowadzenia decymacji (zdziesiątkowania) germańskich legii. Wiosną następnego roku wybrał się na podbój Brytanii, który zakończył się… zbieraniem muszelek przez żołnierzy.
Powrót do Rzymu odbył się pod znakiem gróźb wobec senatu. Uporczywie powtarzana plotka głosiła, że Kaligula przygotował dwie listy proskrypcyjne, osobno dla tych, którzy mają zginąć od miecza i tych, dla których przeznaczono sztylet. Stąd można wnosić, że zamach, który pozbawił życia Kaligulę, był w zasadzie aktem senatorskiej samoobrony. Zacytujmy znów Swetoniusza: „Wobec takich szaleństw i rozbojów niejednemu przyszło na myśl zamordować go. Jeden i drugi spisek został wykryty. Inni chętni zwlekali z braku sposobności.”
Śmierć tyrana:
Zadania, jak wiemy, podjął się trybun oddziałów pretorianów Kasjusz Cherea, weteran, który karierę wojskową rozpoczynał jeszcze pod dowództwem Germanika. Cherea miał własne powody, by nienawidzić Kaliguli, który wyśmiewał się ze starego żołnierza i podważał jego autorytet wśród podkomendnych – na przykład podając jako hasło dnia wyrazy obelżywe, które Cherea musiał przekazywać strażom. Ta zabawa miała się okazać niezwykle kosztowna – nigdy nie należy stroić sobie żartów z kogoś, kto zawodowo trudni się zabijaniem.
I tu wracamy znów do 24 stycznia 41 r. n.e., trzeciego dnia Igrzysk Palatyńskich, na których cesarz musiał i chciał być obecny. Trudność zadania spiskowców polegała przede wszystkim na tym, że cesarza strzegła oddana mu na śmierć i życie gwardia germańska. Był to oddział szczególny, utrzymywany w niezwykle surowej dyscyplinie i żyjący w zupełnej izolacji – żołnierzom nie wolno było uczyć się łaciny, by nikt nie zdołał się z nimi porozumieć za plecami dowódcy. Plan spiskowców zakładał wykonanie zamachu w ciasnej, zadaszonej galerii, przez którą cesarz mógł nieniepokojony swobodnie opuścić cyrk. Kaligula miał zginąć w drodze na obiad – gwardzistów miał zatrzymać pod jakimś pretekstem ich (O tempora, o mores!) rzymski - również należący do spisku - dowódca. Zamachowcy zajęli już stanowiska. Okazało się jednak, że cesarz nie był głodny – tu zainterweniował ktoś z jego otoczenia, namawiając Kaligulę do zażycia kąpieli.
I znów zwłoka, szarpiąca napięte do granic wytrzymałości nerwy spiskowców – cesarz w przejściu natknął się na grupę dzieci, „sprowadzonych z Azji na popisy sceniczne” i już miał zamiar wracać, by obejrzeć występ, gdy kierownik grupy poskarżył się na dojmujące zimno i poprosił o zwłokę. Cesarz ruszył w głąb galerii. W tym momencie Parki przecięły nić życia Kaliguli – Cherea zadał pierwszy, ale nie śmiertelny cios. „Reszta spiskowców dobiła go trzydziestoma ciosami. Mianowicie hasło wszystkich brzmiało: powtórz. Niektórzy wbili żelazo nawet w organy męskie. Na pierwszy odgłos walki zbiegli się tragarze lektyki z drągami oraz przyboczna gwardia germańska i położyli trupem niektórych spośród morderców, nawet kilku niewtajemniczonych senatorów.”
Republika nieodrodzona:
W tym momencie zaczęła się trudniejsza część przedsięwzięcia – trzeba było uspokoić tłumy, domagające się ukarania morderców oraz przejąć władzę w mieście. O ile pierwsze zadanie udało się wykonać – następnego dnia plebs, zapewne nie bez zachęty sprawnych prowokatorów, powywracał posągi Kaliguli, o tyle z drugim senatorowie zupełnie sobie nie poradzili.
Spiskowcy stali się ofiarami swojego sukcesu. Najbardziej ogólny plan zakładał restaurację Republiki, jednak kto konkretnie miał przejąć władzę wykonawczą i - co najważniejsze - w jaki sposób przekonać armię, a nade wszystko stacjonujące w mieście kohorty pretorianów – o tym nie pomyślano. I właśnie pretorianie, zainteresowani utrzymaniem dającego im uprzywilejowaną pozycję w armii i państwie status quo, sami znaleźli rozwiązanie. W trakcie poszukiwań morderców w pałacu cesarskim jeden z żołnierzy dostrzegł wystające zza kotary stopy. Po odsłonięciu zasłony okazało się, że należały one do ukrywającego się Klaudiusza, stryja Kaliguli, a więc członka rodziny cesarskiej. Pretorianie nie zważając na protesty, złapali Klaudiusza i zanieśli na barkach do swojego ufortyfikowanego obozu. Mając i legalnego następcę tronu, i wystarczającą siłę militarną, narzucili go senatowi jako nowego cesarza.
Klaudiusz, nad wyraz rozsądnie obwieścił, że nie zamierza karać osób zamieszanych w spisek. Jednak morderców musiała dosięgnąć cesarska sprawiedliwość – Kasjusz Cherea i kilku innych spośród bezpośrednich wykonawców zamachu dało gardła.
A Kaligula, którego grobowiec być może właśnie odkryto? Zwłoki cesarza, byle jak spalone na małym pogrzebowym stosie, zakopano w płytkim grobie. Dopiero jego siostry, po powrocie z wygnania, urządziły mu przyzwoity pogrzeb. Trzeba koniecznie przytoczyć jeszcze jeden fakt – tuż po śmierci Kaliguli wysłano oficera z rozkazem zgładzenia jego żony Cezonii i córki Julii Druzylli. Cezonia została przeszyta mieczem, Druzyllę centurion „roztrzaskał o ścianę”. O dziewczynce Swetoniusz pisze, że mimo młodego wieku, już odznaczała się okrucieństwem upodabniającym ją do ojca – ponoć w trakcie zabawy potrafiła wydrapać oczy innemu dziecku.
Zwracam uwagę czytelnika na ten fakt nie dla epatowania okrucieństwem. Otóż po zestawieniu dat okaże się, że ten potwór w ciele małej dziewczynki miał w chwili śmierci zaledwie czternaście miesięcy. Czy zatem w tym miejscu relacja Swetoniusza jest prawdziwa, czy może drastyczny szczegół, którego nie da się zresztą obronić, ma usprawiedliwić senatora, wydającego wyrok śmierci na dziecko, będące jeszcze niemowlęciem? I tu dochodzimy do kwestii najważniejszej – wiarygodności nielicznych źródeł, którymi dysponuje historyk.
Uzasadnione wątpliwości:
Tak się bowiem nieszczęśliwie składa, że większość z tego, co wiemy o Kaliguli pochodzi z „Żywotów Cezarów” Swetoniusza. Niestety, odpowiednie księgi „Roczników” Tacyta, historyka znacznie bardziej wnikliwego niż Swetoniusz, nie zachowały się do naszych czasów. Zatem relacja tego ostatniego, opatrzona tak wielką liczbą skandalicznych szczegółów, musiała zdominować pamięć o szalonym cesarzu. Dotyczy to zarówno późniejszego, nie tylko antycznego dziejopisarstwa, jak i współczesnej kultury, by wspomnieć tylko słynną historyczną powieść Roberta Gravesa „Ja, Klaudiusz” i nakręcony na jej podstawie znakomity brytyjski serial czy skandalizujący, na poły pornograficzny film „Kaligula” w reżyserii Tinto Brassa z Malcomem McDowellem w roli tytułowej.
Ale historycy mają coraz więcej wątpliwości wobec relacji Swetoniusza, dostrzegając w niej sprzeczności, przeinaczenia i jawne nieprawdy. Na marginesie można dodać, interpretacja „wprost” dzieła Swetoniusza została odrzucona przez historyków, toczy się też spór o interpretację „Żywotów”, które - być może - należy traktować mniej dosłownie, a bardziej metaforycznie – jako przedstawienie nieuchronnej degrengolady sytemu władzy, który nazywamy cezaryzmem. Być może jako opowieść z drugim dnem, ukrytym – z lęku przed cesarską zemstą – pod najbardziej oczywistą interpretacją.
Z całą pewnością możemy stwierdzić, że dzieło Swetoniusza należy do nurtu tak zwanej historiografii senatorskiej, dalekiej od naukowego obiektywizmu (którego antycznym wzorem może być Tukidydes). W sporze pomiędzy kolejnymi Cezarami a senatem ów nurt publikacji zawsze reprezentuje stanowisko tego drugiego.
Są wreszcie historycy, jak biograf Kaliguli Roland Auget, którzy wprost odrzucają tezę o szaleństwie następcy Tyberiusza, starając się udowodnić, że niezbyt rzetelne relacje starożytnych historyków opisują w rzeczywistości dwie rzeczy – dążenie Kaliguli do dokonania zemsty na mordercach matki i braci (co raczej nie jest dowodem choroby psychicznej), oraz czysto polityczny konflikt pomiędzy dwoma konkurencyjnymi, a wrogimi sobie ośrodkami władzy. Roland Auget punkt po punkcie zbija najbardziej oczywiste argumenty. Na przykład: stan finansów państwa w momencie śmierci Kaliguli (owe ponad dwa miliardy sestercji) był najzupełniej normalny, czego dowodzi fakt, że Klaudiusz po objęciu władzy, nie musiał stosować żadnych nadzwyczajnych środków w celu ich naprawy.
Zdaniem pisarza, egzekucja Getulika, dowódcy legii stacjonujących w Germanii była wynikiem wykrycia spisku, którego Getulik miał być uczestnikiem (przypomnijmy: „jeden i drugi spisek został wykryty”). Zesłanie dwóch sióstr Kaliguli, spiskujących przeciwko niemu, wiązało się z tą samą sprawą. Zresztą – czy państwo pod rządami despoty-szaleńca mogło sprawnie działać?
Tymczasem – skarb jest pełny, granice nie płoną, dyscyplinę w Germanii przywraca surowy generał Galba (nikt nigdy nie zakwestionował jego kompetencji), Rzym nie głoduje. Z całą pewnością Kaligula był okrutny wobec swoich wrogów. Ale oceniając go na tle epoki i państwa, w imię podboju lub utrzymania pax romana zabijanego najokropniejszą śmiercią dziesiątki, jeśli nie setki tysięcy ludzi, którzy nie mieli szczęścia urodzić się obywatelami Rzymu, Kaligula wcale nie wydaje się być takim zwyrodnialcem.
Jeśli założymy, że przeciwnicy tezy o szaleństwie Kaliguli mają rację, to okaże się, że cała relacja Swetoniusza jest niczym więcej, niż tylko próbą (jak najbardziej udaną) usprawiedliwienia morderców. Byłby to nie jedyny zresztą przykład w historii skutecznej w działaniu „czarnej legendy”. Dla czytelnika to przestroga i przykład – zawsze warto wątpić w prawdy, które wydają się nam niepodważalne i uświęcone wielokrotnym powtarzaniem.

Skazany na karę infamii i konfiskaty majątku przez sąd grodzki za kloning, zdradę stanu i podszywanie się pod inne osoby.



Avatar użytkownika
Skazaniec
 
Posty: 3427
Dołączył(a): 09 lut 2020, 15:04
Lokalizacja: Kamieniec Podolski
Medale: 10
Order Zasługi RON III (1) Order Zasługi RON IV (1) Order Zasługi RON V (1)
Order Zasługi RON VI (1) Krzyż Monarchii II (1) Krzyż Zasługi dla Kultury III (1)
Medal Bene Merentibus (3) (1) Medal Bene Merentibus (2) (1) Medal Bene Merentibus (1) (1)
Amarantowa Wstążka (1)
Godności Kancelaryjne: .
Stopień: Pułkownik
Gadu-Gadu: 70637937
Wykształcenie: mgr. net. Historii

Re: Tego dnia...

Postprzez Miguel de Catalan » 24 sty 2021, 14:52

24.01.1507 r.
Zygmunt I Stary został koronowany w katedrze na Wawelu na króla Polski.

Był wnukiem Władysława Jagiełły i Zofii Holszańskiej, synem Kazimierza IV Jagiellończyka i Elżbiety Rakuszanki
Objął panowanie nad Polską i Litwą w roku 1506, po śmierci swego brata Aleksandra Jagiellończyka, który rządził zaledwie 5 lat. Zygmunt będzie władał Polską i Litwą 42 lata [!], co jest ewenementem w XVI wieku. Tym bardziej, że został koronowany dopiero w 41 roku życia. Rządy Zygmunta I Starego to w wielopokoleniowej polskiej tradycji historycznej cała epoka! Państwo było silne, a król odznaczał się nie tylko rozwagą, zmysłem politycznym i wojskowym, ale też zasłynął jako mądry mecenas nauk i sztuk wszelakich. Nic dziwnego, że jego czasy nazywa się złotym wiekiem w historii Polski.
Był przedostatnim z sześciu synów króla Kazimierza, dlatego tak długo czekał na tron. Okazał się jednak najżywotniejszym z braci. Dał też Polsce następcę na tronie, Zygmunta II Augusta, który jednak, jak się później okazało, umrze bezpotomnie i będzie ostatnim z rodu Jagiellonów. Zygmunt był przezorny i przewidujący. Doprowadził do koronacji swego syna jeszcze za życia ojca (elekcja vivente rege).
Po śmierci Aleksandra Jagiellończyka, Zygmunt I Stary został wyniesiony najpierw na tron litewski w Wilnie (20 października 1506), potem – na sejmie piotrkowskim 8 grudnia 1506 – został wybrany na króla Polski. Koronacja odbyła się 23 stycznia 1507 w katedrze wawelskiej.
Niemal natychmiast po koronacji król wykazał swoje kompetencje wojskowe, nakłaniając sejm litewski do przyjęcia gotowości do wojny z Moskalami. Ta wojna (1507-1508) pozwoliła uchronić terytorium litewskie przed agresją Księstwa Moskiewskiego.
Król był dobrym gospodarzem. Doprowadził do oddłużenia skarbu i do uporządkowania finansów państwa. Dążył też do ujednolicenia prawa.
Dostrzegał słabości demokracji szlacheckiej, ale respektował ten system, dążąc jednocześnie do umocnienia państwa, dóbr królewskich i do rozwoju miast. W tych dziełach wspierała go skutecznie królewska małżonka Bona Sforza.
Ważnym dziełem Zygmunta było włączenie Mazowsza do Polski, jako województwa mazowieckiego (przedtem było samodzielnym księstwem).
Także w polityce zagranicznej król miał wiele osiągnięć. Przeciwstawił się agrsji moskiewskiej na Litwę, dążył do pokrzyżowania planów moskiewsko-krzyżackich aliansów, które miały doprowadzić do uwolnienia się mistrzów krzyżackich od lenniczej zależności od króla polskiego.
Król musiał się też przeciwstawić antypolskiemu porozumieniu Habsburgów, szukających sojuszników w Skandynawii.
Po ostatniej wojnie z krzyżakami doprowadził do traktatu krakowskiego (1525), po czym nastąpił słynny hołd pruski. Książę Albrecht złożył Zygmuntowi hołd lenny, a traktat zapewniał Polsce aneksję Prus Książęcych po wygaśnięciu rodu Albrechta po mieczu.
Król Zygmunt – z natury spokojny, zrównoważony i usposobiony pokojowo – potrafił być bardzo zdecydowany i radykalny w potrzebie. Kiedy w styczniu 1525 wybuchł tumult gdański, bunt pospólstwa luterańskiego przeciwko biskupowi katolickiemu i jego jurysdykcji na tym terenie – Zygmunt wkroczył na czele wojska do miasta, zrobił natychmiast porządek a przywódców buntu nakazł ściąć.
Król był mądrym i wytrawnym mecenasem sztuki. Wspierał sztukę renesansową w Polsce, która dzięki niemu bardzo wcześnie do nas zawitała. Za szczególnie piękny, a przy tym wczesny przykład sztuki renesansowej w Polsce uważa się ufundowany przez Zygmunta (jeszcze wówczas nie króla) nagrobek królewskiego brata Jana I Olbrachta w katedrze wawelskiej (prawdopodobnie 1505).
Z inspiracji króla przebudowano w stylu renesansowym Zamek Królewski na Wawelu, z niepowtarzalną Kaplicą Zygmuntowską, nazywaną perłą renesansu toskańskiego.





Skazany na karę infamii i konfiskaty majątku przez sąd grodzki za kloning, zdradę stanu i podszywanie się pod inne osoby.



Avatar użytkownika
Skazaniec
 
Posty: 3427
Dołączył(a): 09 lut 2020, 15:04
Lokalizacja: Kamieniec Podolski
Medale: 10
Order Zasługi RON III (1) Order Zasługi RON IV (1) Order Zasługi RON V (1)
Order Zasługi RON VI (1) Krzyż Monarchii II (1) Krzyż Zasługi dla Kultury III (1)
Medal Bene Merentibus (3) (1) Medal Bene Merentibus (2) (1) Medal Bene Merentibus (1) (1)
Amarantowa Wstążka (1)
Godności Kancelaryjne: .
Stopień: Pułkownik
Gadu-Gadu: 70637937
Wykształcenie: mgr. net. Historii

Re: Tego dnia...

Postprzez Miguel de Catalan » 24 sty 2021, 14:54

24.01.1848 r.
James W. Marshall znalazł złoto w Sutter’s Mill pod Sacramento, co rozpoczęło gorączkę złota w Kalifornii.

Dziesiątki tysięcy ludzi zaczęły ściągać w 1849 roku ze Wschodniego Wybrzeża, a nawet z całego świata (w czym pomogła Wiosna Ludów). Liczba poszukiwaczy mogła wynieść nawet 100 tysięcy w okresie kilkunastu miesięcy. Największe fortuny na gorączce zrobili jednak spekulanci.

Skazany na karę infamii i konfiskaty majątku przez sąd grodzki za kloning, zdradę stanu i podszywanie się pod inne osoby.



Avatar użytkownika
Skazaniec
 
Posty: 3427
Dołączył(a): 09 lut 2020, 15:04
Lokalizacja: Kamieniec Podolski
Medale: 10
Order Zasługi RON III (1) Order Zasługi RON IV (1) Order Zasługi RON V (1)
Order Zasługi RON VI (1) Krzyż Monarchii II (1) Krzyż Zasługi dla Kultury III (1)
Medal Bene Merentibus (3) (1) Medal Bene Merentibus (2) (1) Medal Bene Merentibus (1) (1)
Amarantowa Wstążka (1)
Godności Kancelaryjne: .
Stopień: Pułkownik
Gadu-Gadu: 70637937
Wykształcenie: mgr. net. Historii

Re: Tego dnia...

Postprzez Miguel de Catalan » 24 sty 2021, 14:55

Za czasów Wikingów cała Skandynawia była areną ciągłych walk, sporów dynastycznych, napadów, najazdów itd. nieodłącznie towarzyszących procesom państwotwórczym. Zmusiło to mieszkańców tych ziem do nauczenia się sztuki fortyfikacji.
Sztuka fortyfikacyjna:
Coraz lepiej rozwinięte miasta potrzebowały lepszej obrony, więc w X wieku pojawiły się w Skandynawii miejskie wały obronne. Wcześniej były to tylko umocnienia nadgraniczne, w razie potrzeby zapewniające schronienie ludności. Najpiękniejszym przykładem tego typu linearnie ułożonych umocnień jest Danevirke. Wały były wznoszone w różnych okresach, a łączna ich długość wynosi aż 30 km. Danevirke znajduje się u południowego przewężenia Jutlandii. Wały pierwotne zostały umocnione i rozbudowane w 808 roku za panowania duńskiego króla Gotfryda, lecz istniały już 75 lat wcześniej.
Wał Gotfryda był niewątpliwie jedną z największych tego typu fortyfikacji. Jedyną przerwą w linii umocnień była tzw. Droga Wojsk (Haervej), której broniła potężna brama, bardzo trudna do zdobycia. Wał został jeszcze wzmocniony 160 lat później przez Haralda Sinozębego, łącząc stare zabudowania z nowymi powstałymi wokół miasta Hedeby. Wysokość nowych umocnień dochodziła do 13 metrów, dodatkowo był on jeszcze wzmocniony palisadą na szczycie. Specyfika fortyfikacji Danevirke zmieniła się dopiero w XII wieku, kiedy do jego wzmocnienia użyto trwalszych kamiennych i ceglanych elementów.
Twierdze obronne:
Zanim w X wieku nastały czasy budowania rozbudowanych fortyfikacji w całej Skandynawii istniała doskonale rozwinięta (w samej Szwecji jest ich ponad 1000) sieć twierdz na wzgórzach. Budowano je najczęściej na wzgórzach skalistych, bardzo często na wyspach położonych na rzekach lub jeziorach dla dodatkowej ochrony. Szczególnie wiele tego typu zabudowań znajduje się w rejonie Melar. Mury tych budowli najczęściej wznoszone były z wielkich granitowych głazów, jeżeli były dostępne, ale czasem stosowano również inne gatunki kamienia. Nie jest łatwo ustalić nawet w grubym przybliżeniu wiek tych budowli, ale z całą pewnością część z nich pochodzi jeszcze z przed ery Wikingów. Normańskie twierdze miały najczęściej charakter wyłącznie obronny, ale niektóre z nich posiadać mogły również kultowy lub stanowić siedziby królów i książąt.
Tego typu twierdzą jest np. Stenyborg na wyspie Adelso na jeziorze Melar, gdzie znajduje się również cmentarzysko z okresu przed wikińskiego. Z kolei ośrodkiem życia religijnego jest np. Gaseborg w Jarfalli w pobliżu Sztokholmu, który dodatkowo stanowił schronienie dla ludności w czasach zagrożenia. Podobnym celom najprawdopodobniej służył fort w Runsa w północnej części jeziora Melar. Jest on otoczony podwójnym wałem. Niedaleko znajduje się ciekawe cmentarzysko, otoczone wielkimi kamieniami (niektóre mierzą do 2 m) ułożonymi w kształt okrętu. Obok niego znajdują się jeszcze inne grobowce. Fort dodatkowo służył w czasie wojny za schronienie wieśniakom, ale nie wygląda na to, aby kiedykolwiek był ciągle eksploatowany.
Na uwagę zasługuje warownia Hochburg, górująca nad miastem Hedeby. Jest ona ciekawa o tyle, że znajduje się na równinach, co było w Danii rzadkością. Podobnym celom służyło najprawdopodobniej miasto Birka na wyspie Bjorko na jeziorze Malar. Fort Borg stojący w pobliżu prawdopodobnie początkowo służył za schronienie. Jego rola zmalała w X wieku, kiedy samo miasto zostało otoczone wałami.
Wikińskie warownie zaprezentuje na przykładzie warowni z Trelleborga, jako że jest ona najlepiej poznana. Ma ona założenie ściśle geometryczne. Była podzielona na ćwierci przez dwie, wyłożone drewnem drogi, wyznaczone na osiach północ - południe i wschód - zachód. W każdej ćwierci znajdowaly się cztery długie domy. Bramy prawdopodobnie były zwieńczone wieżami chroniącymi ten najsłabszy element fortyfikacji.
Największy z obozów tego typu - Aggersborg - ma 240 metrów średnicy. Trelleborg jest znacznie mniejszy - jego średnica wynosi 136 metrów. Jest on jednak niezwykły z powodu 15 dodatkowych domów wybudowanych poza głównym założeniem obronnym, osłanianych przez własny wał. Wszystkie cztery warownie typu "Trelleborg" (Aggersborg i Fyrkat na Jutlandii, Trelleborg na Zelandii i Nonnebakken na Fionii) zostały założone w pobliżu głównych szlaków handlowych, prawdopodobnie po to, aby ułatwić Haraldowi Sinozębnemu (z którego rozkazu powstały około 980 r.n.e) kontrolę nad całym krajem.
Taktyka Wikingów:
Wikingowie to przede wszystkim rozbójnicy, których bardziej interesowała grabież i gromadzenie zdobyczy niż systematyczne podboje terytorialne. Wojnę kochali i chociaż nigdy nie parli do walnej bitwy, a w razie potrzeby potrafili jej zręcznie unikać , to jeśli doszło już do bezpośredniego starcia, angażowali się w nie chętnie, ze znajomością rzeczy i zapałem.
Jako urodzeni wojownicy, dyscyplinę i organizację, oparte na bezwzględnym podporządkowaniu się bezpośrednim zwierzchnikom - członkom starszyzny rodowej - mieli niejako we krwi, co na tle reszty ludów Europy Zachodniej uznać należy za cechę wyjątkową. Walczyli pieszo - włócznią, mieczem i toporem, sporadycznie używali też łuku. Ciało osłaniali skórzanym kaftanem, hełmem i okrągłą tarczą; później upowszechniły się wśród nich także kolczugi.
Kiedy Europa nauczyła się już skutecznie odpierać ich najazdy, niewielkie początkowo - stu-, góra dwustuosobowe grupy normańskie zaczęły się łączyć w większe jednostki taktyczne, niekiedy zupełnie pokaźnych rozmiarów. Oblężenie Paryża w latach 885 - 886 prowadziła armia Wikingów, licząca jak się wydaje do 30000 ludzi.
W walkach z przeważającym liczebnie, lepiej uzbrojonym, ale za to fatalnie zdyscyplinowanym i dowodzonym pospolitym ruszeniem zachodnioeuropejskim, z którym zrazu mieli do czynienia, Wikingowie najchętniej stosowali taktykę zaczepno - odporną, skutecznie równoważącą wspomniane dysproporcje. Jej skuteczność potwierdziły także późniejsze starcia Normanów z bardziej profesjonalnymi oddziałami konnego rycerstwa.
Skuteczna obrona przez Wikingami:
Ze swej strony Europa szybko doszła do wniosku, że dobrze wyćwiczona jazda (w powiązaniu z systemem fortyfikacji) jest nader skutecznym środkiem obrony przeciwko łupieskim rajdom Wikingów. Uderzająca z ogromnym impetem ciężka konnica - jeśli nieprzyjaciel nie miał nad nią miażdżącej przewagi liczebnej - była dla Wikingów przeciwnikiem co najmniej równorzędnym, o ile wręcz ich nie przewyższała. Jeśli przewaga Normanów okazywała się przytłaczająca, szybka i znająca się na swoim rzemiośle jazda zachodnioeuropejska prowadziła działania wojenne z bezpiecznych, dobrze umocnionych baz wypadowych, skutecznie nękając piesze kolumny Wikingów i zadając im ciężkie straty. Rozproszone oddziały konnicy potrafiły również w krótkim czasie dokonać koncentracji sił i w sprzyjających okolicznościach wymusić na najeźdźcach przyjęcie bitwy na własnych warunkach.
W odpowiedzi Wikingowie dokonali pewnych modyfikacji taktycznych. Po pierwsze natychmiast po przybiciu do brzegu starali się ogołocić całą najbliższą okolicę z koni wierzchowych, które dosiadali sami, co pozwalało im na znaczne przyspieszenie tempa przemarszów. Początkowo traktowali oni te zwierzęta wyłącznie jako środek transportu, kiedy jednak coraz częściej przychodziło im się mierzyć z jazdą zachodnioeuropejską, sami zaczęli tworzyć oddziały konne, nauczyli się też zakładać umocnione bazy wypadowe w naturalnie obronnych miejscach wzdłuż wybrzeży morskich i brzegów rzek. Do samego jednak końca armie normańskie składały się przede wszystkim z wojowników pieszych.
Broń:
W erze Wikingów prawem każdego wolnego mężczyzny było noszenie broni. W tamtych czasach nie tylko królowie i możni prowadzili między sobą wojny. Ludzie wszystkich warstw społecznych mogli zostać wezwani do walki w obronie swego wodza lub króla, zmuszeni do udziału w najazdach albo do pomszczenia własnej rodziny. Wikingowie walczyli głównie pieszo choć zdarzali się wśród nich także konni wojownicy. Była to jednak rzadkość. Rzadkością były również bitwy morskie. Statki służyły głównie do przewiezienia wojska na miejsce lądowej bitwy.
Znalezione w źródłach angielskich i francuskich opisy bitew lądowych toczonych z Wikingami poświadczają siłę i zręczność ich wojsk. Orężem, którym najczęściej posługiwali się Wikingowie, i które budziło największe przerażenie były miecz, włócznia i topór. Najwspanialszym z nich był miecz ceniony ze względu na swoją siłę a także symbol statusu - im wyższa pozycja wojownika tym piękniejszy miał miecz. Jego rękojeść często pokrywała wspaniała dekoracja, lecz najważniejszą jego częścią była klinga. Dwustronne ostrza liczące 70-80 cm były lekkie, giętkie, mocne i ostre. Niektóre z nich importowano z Francji ale rękojeści wykonywano w Skandynawii i ozdabiano w stylach lubianych przez Wikingów.
Klingi, które wyrabiano w Skandynawii wykonywano metodą zwaną dziwerowaniem. Polegała ona na splataniu ze sobą długich pasków żelaza o nieco odmiennym składzie w jeden rdzeń, następnie do obu jego stron zgrzewano twardsze i ostrzejsze stalowe krawędzie tnące. Po tym wszystkim ostrze było polerowane i specjalnym młotkiem na całej długości wybijano w nim rowek. Dzięki tej metodzie ostrza stawały się lżejsze i bardziej giętkie, nie tracąc przy tym wytrzymałości.
Miecze:
Miecze noszone były w pochwach wykonanych z drewna powleczonego skórą, wyścielonych owczym runem. Zawarta w wełnie lanolina skutecznie chroniła metal przed zmatowieniem i korozją. Najwspanialsze z mieczy noszono w pochwach zdobionych brązowymi lub złoconymi uchwytami przy wlocie i na końcu.
W walce wręcz posługiwano się mieczami obosiecznymi, które zadawały straszliwe rany oraz krótkimi, jednostronnymi nożami służącymi do przeszywania przeciwnika. Niektórzy Wikingowie nosili i miecz i nóż. Jedną z najskuteczniejszych broni kłujących była wyposażona w smukłe, szpiczaste, żelazne ostrze długości ok. 50 cm włócznia. Mocowano je do drewnianego styliska za pomocą tulei. Niektóre z włóczni były dziwerowane i posiadały ostre krawędzie tnące. Topór wydaje się bronią najbardziej kojarzoną z Wikingami choć w rzeczywistości był mniej lubiany niż miecz czy włócznia. Topory wykonywane były w bardzo prosty sposób: do uformowanego kawałka żelaza spawano ostrą krawędź tnącą a następnie osadzano na drewnianym stylisku i mocno wiązano. W walkach posługiwano się także łukiem i strzałami ale była to raczej broń myśliwska.
Osłonę przed ciosami przeciwnika stanowiły okrągłe tarcze sięgające od barków do pasa. Wyrabiano je z drewna, bardzo często lipowego i czasami obciągano skórą, a krawędź wzmacniano żelazną taśmą. Czasami tarcza była ozdabiana metalowymi okuciami i symbolami oraz jaskrawo malowana. Metalowy guz znajdujący się pośrodku tarczy chronił dłoń trzymającego. Dalszej osłony dostarczały hełm i zbroja, noszona dość rzadko przez Wikingów. Był to zapewne przywilej najwyższych warstw społeczeństwa i tylko w ich grobach się je znajduje. Hełmy miały stożkowaty kształt i osłonę na nos. Wykonywano je zarówno z metalu jak i ze skóry dla mniej zamożnych wojowników. Jednak żaden z nich nie miał rogów.
Łuki:
O łukach w społeczeństwie Wikingów postanowiłem napisać z dwóch przyczyn. Po pierwsze interesuje się łucznictwem historycznym, a po drugie nie spotkałem się jak dotychczas z opracowaniem tego tematu u Wikingów. Łucznictwo wikińskie od strony technicznej było bardzo podobne do angielskiego. Łuki były wyrabiane z drewna cisowego. Prawdopodobnie nie tylko ze względu na elastyczność, ale i wierzenia mityczne. Cis bowiem był wykorzystywany do nacinania run. Zresztą w Starej Ładodze znaleziono jeden łuk z naciętymi runami. Kształt łuku wikińskiego był też zbliżony do tych jakich używali Anglicy. Był to łuk prosty w stanie spoczynku, po naciągnięciu wyginający się w spłaszczoną literę "D". Cięciwa miała pętelkę tylko na jednym końcu. Drugi koniec cięciwy był luźny i dopiero łucznik mocował go do łęczyska. Do produkcji cięciwy wykorzystywano najczęściej len, który był też podstawą wikińskiego ubioru. Spotykamy również bardziej kosztowne cięciwy wykonane z jedwabiu, ale ze względu na cenę były one rzadkością. Trzema najbardziej prawdopodobnymi typami łuków jakie mogli wykorzystywać Wikingowie były następujące:
1) Łuk zrobiony z grubego drewna będący zarazem bardzo krótkim jak na ówczesne, bo mający około 140 cm długości. Bardzo prawdopodobne jest,że łuki takie były wykorzystane w bitwie pod Hastings.
2) Tak zwany łuk skandynawski. Prawdopodobnie z kilku sklejonych ze sobą warstw drewna. Nie był zupełnie prosty po zdjęciu cięciwy, ale lekko profilowany. Używano go mniej więcej między XIII a IX wiekiem. Miał długość około 180 cm.
3) Łuk angielski, o którym wiemy najwięcej. Sprowadzany z Anglii w okresie podbojów Wikingów. Chodzi tu głównie o łuki typu "longbow" mające od 172 do 188 cm długości. Założenie było takie żeby przewyższały łucznika o około 4-5 centymetrów.
Podejrzewać można, że wszystkie trzy typy łuków miały bardzo dużą siłę naciągu. Mniej więcej 40-50 kilogramów. Oczywiście żaden z Wikingów nie byłby wstanie napinać je do końca w poprawny sposób, ale i tak dawały niesamowitą siłę rażenia. Łuki napinano najprawdopodobniej w sposób angielski, trzymając końcówkę strzały dwoma palcami, wskazującym i środkowym. Dawało to możliwość bardzo dynamicznego i precyzyjnego spustu. Strzały do łuków wikińskich są niesamowitą zagadką, bo wiemy o nich jeszcze mniej niż o samych łukach. Nie wiadomo z czego były wyrabiane promienie do strzał wikińskich ponieważ nie zachowały się żadne strzały z tamtego okresu. Jedyna, choć mało wiarygodna, wzmianka dotycząca materiału z jakiego mógł być zrobiony promień strzały pochodzi z Eddy poetyckiej. W wieszczbie Wolwy (Voluspa) w wersie 33 czytamy: "Stała się z jemioły, co wiotką się zdała śmiercionośna strzała..." Od trafienia ta strzałą zginął As Baldur. Strzałę wystrzelił jego niewidomy brat, a kierował niąWan Loki. Znane nam są natomiast groty strzał spotykane w niektórych grobach. Najczęściej spotykane miały kształt liścia lub posiadały trzy trójkątne płaszczyzny.
Oprócz tego należy wspomnieć o grotach z zadziorami, których wprawdzie nie odnaleziono, ale o ich istnieniu wiemy ze względu na obecność słowa w staro skandynawskim, które je określało. Jest to słowo "krókr". Istniały też groty tępe do polowania na ptaki i inną drobną zwierzynę. Sposób mocowania grotów do promienia też nie był ujednolicony. Świadczą o tym strzały znalezione z trzpieniem lub tulejką na końcu grotu. Trzpień wbijano w promień lub wsadzano w odpowiednio wcześniej przygotowany otwór. Tulejkę nasadzano na promień. Bez wątpienia strzała była zakończona piórkami. Nic o nich nie wiemy, ale z uwarunkowań geograficznych można podejrzewać, że nie były one barwione na żaden kolor. Możliwe jednak, że na wschodzie i północnym wschodzie Skandynawii barwiono je na kolor czarny lub brązowy.
Do podstawowego wyposażenia łucznika należał też kołczan w którym przechowywał swoje strzały oraz karwasz. Kołczany wikińskie były tulejkowate, wykonane najczęściej ze skóry. Karwasze również były wykonane ze skóry i wiązane do ręki rzemieniem. Chroniły rękę przed uderzeniem cięciwy. Luk był najczęściej bronią łowiecką i można śmiało powiedzieć, że im późniejszy wiek tym bardziej był ceniony jako broń używana walce. Choć jego popularność była również zmienna.
Saxo Grammaticus wspomina o Norwegach jako wytrawnych łucznikach, natomiast wiemy, że na Islandii łuki nie były używane prawie wcale. We wczesnych wiekach łukiem umiała się posługiwać znaczna większość wojów. Dopiero w późniejszych wiekach można mówić o łucznikach wikińskich jako osobnej grupie wojowników. Prawo mówiące o przymusie posiadania broni regulowało ilość łuczników. I tak w Szwecji podczas wyprawy na jedną ławkę wioślarską musiał przypadać jeden łuk i trzy tuziny strzał. W Norwegii mniejsza była tylko ilość strzał i wynosiła dwa tuziny na ławkę. Można podejrzewać, że łucznicy przemieszczali się konno i ze względu na to oraz lekkie uzbrojenie byli też używani do zwiadu.
Topór we wczesnośredniowiecznej Skandynawii:
Topór jest bodajże najbardziej charakterystyczną dla wikingów bronią. Większość współczesnych rysunków prezentuje ich z tą właśnie bronią. Nic w tym dziwnego, bo topór faktycznie stanowił nieodłączny element świata wikingów. Nie mniej jednak nasze pojęcie o toporach wikingów zazwyczaj bardzo odbiega od rzeczywistości. Dlatego też postanowiłem o nich napisać. Topory wikingów miały wiele cech wspólnych. Ostrze było lekko wybrzuszone. Cały topór miał wyciągnięta sylwetkę. Osadzany był na trzonku od dołu, a nie jak w przypadku współczesnych siekier od góry. Natomiast w miejscu osadzenia był opatrzony charakterystycznymi trójkątnymi "ostrogami". Dzięki temu można mówić o zjawisku takim jak typowy topór wikiński. Wspaniałym przykładem jest topór z Mammen, o którym jeszcze wspomnę.
Pomimo tak wielu cech wspólnych wśród toporów wczesnośredniowiecznej Skandynawii można wydzielić cztery podstawowe grupy.
Topory duże:
Topory bojowe duże, zwane "toporami duńskimi", oraz małe zwane "czekanami". Ponadto topory codziennego użytku oraz topory ciesielskie. Omówię poniżej cechy charakterystyczne poszczególnych rodzajów. Duże topory bojowe były wyjątkowo niebezpieczną bronią. Ich nazwa "topory duńskie" wzięła się od tego, że to właśnie Duńczycy byli postrzegani jako wikingowie, używający tego uzbrojenia. Umieszczane były na trzonkach sięgających od mostka do czubka głowy właściciela, jak można wnioskować po szkieletach wikingów, oraz ich średniej wysokości, która wynosiła 168 cm dla mężczyzn.
Pomimo swojej nazwy i długości trzonka same topory osiągały maksymalne wymiary 15 x 25 cm. Stanowiły one wyjątkowo ważny element Skandynawskiej historii militarnej. To one najprawdopodobniej były postrzegane jako, owe zastraszające topory wikingów, przed którymi uginał się cały cywilizowany świat. Wojownik uzbrojony w taki topór nie miał żadnej innej aktywnie używanej broni. Jego zadaniem było rażenie przeciwników na odległość, poprzez wykorzystanie atrybutu długiego trzonka. Była to także idealna broń do tworzenia wyrw w szeregach przeciwnika. Mocny zamach mógł nie tylko zamienić tarczę w drzazgi, ale również powalić i zabić przeciwnika. Dlatego w sagach i opisach bitew często spotykamy Berserków walczących takimi toporami. Z łatwością poprzez uderzenie z zamachu od góry mogli łamać linie przeciwnika.
Wojownik z toporem duńskim był także częścią opisywanego w sagach, szyku bojowego zwanego w dosłownym tłumaczeniu "świńskim ryjem". Stał on wewnątrz klina utworzonego przez 3 do 7 wojowników. Jego zadaniem w szyku było eliminowanie przeciwników za pomocą wspomnianego topora, wysuniętego na zewnątrz klina pomiędzy lub ponad głowami trzech najbardziej wysuniętych do przodu wojowników. Symulacje przeprowadzone na współczesnych rekonstrukcjach tej broni wykazują, że bez trudu przebija ona hełm wykonany w 2 mm metalu. Jako wyjątkowo śmiercionośna broń cieszył się niesłabnącą popularnością wśród hirdemenn, ludzi zajmujących się rzemiosłem wojennym zawodowo, będących elitą pośród wikingów wojowników.
Topory małe:
Topory małe faktycznie takie były. Główna ich część miała od 10 do 15 cm długości. Trzonek miał od 60 do 80 cm. Duża, wydawać by się mogło, dysproporcja w długości trzonka do samego "ostrza" wynikała z praktycznych funkcji takiego toporka. Poprzez dłuższe przełożenie, można było uderzyć z większą siłą. Używany najczęściej był jako druga broń. W prawym ręku wojownik trzymał miecz, a w lewym taki topór.
Należy pamiętać, że wikingowie których nie było stać na miecz, używali takiego topora jako głównej broni. Jako broń podstawowa najbardziej poręczny wydawałby się w połączeniu z tarczą. I tak najprawdopodobniej go używano. Taki topór był bardzo praktyczną bronią. Z łatwością można było zahaczyć nim tarczę przeciwnika i odsłonić go, przed zadaniem śmiertelnego ciosu. Długim trzonkiem można było siętakże zasłonić przed ciosem przeciwnika, zakładając oczywiście, że drewno jest odpowiednio wytrzymałe. Toporów tego typu zachowało się do naszych czasów stosunkowo dużo, co może świadczyć o ich popularności wśród wikingów.
Myślę, że podstawowym argumentem przemawiającym za ich częstym wykorzystywaniem były nie tylko walory funkcjonalności, ale również stosunkowo nieduży koszt produkcji w porównaniu z innymi rodzajami broni.
Trzecim wyróżnianym rodzajem toporów jest topór domowy, który można właściwie nazwać siekierą. Służył on do wszelakich prac w typowym gospodarstwie wikingów. Rąbano nim drewno, zabijano zwierzęta i używano do innych okazjonalnych czynności. Według niektórych był również wykorzystywany do walki w razie zaistnienia takiej potrzeby. Jeśli tak było to zapewne tylko we wcześniejszych wiekach lub w ramach potrzeby doraźnej obrony, kiedy ktoś zagrażał mieszkańcom domu, a siekiera akurat leżała pod ręką.
Ostatnim ze wspomnianych jest topór ciesielski. Różni się on od pozostałych położeniem ostrza. Podczas gdy we wszystkich wspomnianych wyżej toporach ostrze jest równoległe do trzonka, tak w toporku ciesielskim jest ono prostopadłe. Używało się go stojąc okrakiem nad obrabianym kawałkiem drewna i zdejmując z niego warstwę uderzając równolegle do ciała. Wielkość i szerokość takiego topora zależała od potrzeb i charakteru wykonywanej pracy cieśli. W Mastermyr (Gotlandia) odnaleziono w jednym miejscu dwa takie topory. Jeden wąski i drugi szeroki. Podstawowym zagadnieniem jest proces tworzenia topora, bez którego by go nie było. Były one z wszelką pewnością produkowane na terenie samej Skandynawii. Potwierdzają to wykopaliska. W Bygland (Morgedal) w Norwegii odkryto pochówek miejscowego kowala, w którym znajdowało się aż siedem toporów.
Większość sztab żelaza znajdywanych na terenie Skandynawii świadczy o tym, że topory były kute przez miejscowych kowali. Kształt sztab żelaza znalezionych w takich miejscowościach jak Hov, Tangen, Stange, Hedmark, Bygland świadczy o ich przeznaczeniu. Były to wydłużone kawałki żelaza, spłaszczone od połowy, z otworem na trzonek. Samo żelazo do wyrobu toporów było czerpane z żużlu, oraz rud bagiennych które osadzają się w torfie. O. Arrhenius dowiódł ponadto, że do XII wieku wydobywano w Skandynawii rudę żelaza, także metodą górniczą. Do otrzymywania żelaza z rudy wykorzystywano piece dymarkowe o dwóch podstawowych typach konstrukcji.
Do opalania w piecu wykorzystywano węgiel drzewny lub drewno. Z tak otrzymanego żelaza wykuwano topór. Należy także wspomnieć o toporkach wykonanych z kości. Takie narzędzia zrobione z łopatki łosia lub renifera spotykane były na północy półwyspu skandynawskiego, gdzie dostęp do rudy żelaza był ograniczony. Należy pamiętać, że największe złoża tego surowca znajdowały się na południowo wschodnich terenach półwyspu skandynawskiego. Wszystkie przedmioty żelazne z epokiżelaza znalezione były w Skandynawii poniżej 60 równoleżnika. (Mniej więcej wysokość Oslo) Noszenie topora było atrybutem każdego wikinga. Wiemy o tym między innymi ze wspomnień arabskiego podróżnika Ibn Fadlah, który zetknął się z grupą wikingów na Wołdze. Każdy ze spotkanych przez niego wojowników miał ze sobą miecz, włócznię, długi nóż, oraz "topór noszony za paskiem".
Topory, tak samo jak miecze, świadczyły o pozycji społecznej i zamożności ich właściciela. Część z pośród odnalezionych eksponatów z pewnością nie miała nigdy żadnych wartości praktycznych ani bojowych, służyła tylko i wyłącznie ku ozdobie. Najlepszym przykładem jest topór z Mammen ( Jutlandia ) w Danii. Jest tak wspaniale zdobiony, że od niego wziął nazwę cały styl artystyczny, zwany "stylem Mammen". Inkrustowany srebrem i złotem stanowił symbol zamożności jego właściciela, który w 970 roku został pochowany wraz ze swoją bronią. Nie zależnie od pozycji społecznej izamożności każdy wiking starał się by jego topór prezentował się jak najlepiej. Po wykuciu i zahartowaniu topór był pokryty czarnym nalotem zwanym "zendrą". Żeby osiągnąć pożądany przez wszystkich połysk szlifowano metal mieszaniną piasku i skruszonych kamieni. Było to zajęcie bardzo pracochłonne, wymagające wielu dni intensywnego wysiłku zanim efekty zaczęły być zauważalne.
Tarcze wikingów:
Tarcza była dosyć powszechnie używaną przez wikingów ochroną. Spełniając o wiele więcej funkcji niż by się mogło wydawać na pierwszy rzut oka, była niezbędnym elementem wyposażenia każdego wojownika. Tarcza chroniła nie tylko przed bezpośrednim uderzeniem broni przeciwnika, ale także przed strzałami łuczników. Pozwalał na stworzenie jednolitego muru utrudniając przeciwnikowi złamanie szeregu. W końcu to dzięki niej tworzono kliny w celu "wbicia" się w szeregi przeciwnika. Jednym słowem była niezbędnym elementem obronno - taktycznym.
Okrągłe tarcze wikingów były robione ze zbitych desek. Były zazwyczaj cienkie, choć musze przyznać, że nie udało mi się znaleźć dokładnej informacji na temat ich grubości. Desek takich było około 10, a łączono je za pomocą metalowego ściągacza. Czasem takich ściągaczy było więcej. Środkowy z pośród ściągaczy w połowie swojej długości przechodził dokładnie przez środek tarczy stanowiąc rączkę. Oczywiście był on zaokrąglony, żeby dało się go złapać. Ponadto potrzebny był otwór na palce. W tym celu w samym centrum tarczy znajdował się okrągły otwór. Jako zabezpieczenie dłoni w otworze przed ciosem, otwór ukryty był za metalowym umbem. Była to półkula wykonana z blachy o grubości od 2 do 3,5 mm., przymocowana w centralnym punkcie tarczy. Rant tarczy obity był skórą lub metalem, co zapobiegało "przecinaniu" tarczy wzdłuż desek. Jako, że tarczę podczas bitwy noszono nie tylko w dłoni, ale czasem również na plecach, była ona niekiedy zaopatrzona w skórzany rzemień przymocowany po obu końcach średnicy tarczy, lub jej promienia.
Tarcze miały od 60 do 110 cm. średnicy, choć te powyżej 80 są najczęściej spotykane. Istnieje hipoteza, że tarcze były jednorazowe, robione z zamysłem do wykorzystania tylko w jednej bitwie. Wydaje się to mało prawdopodobne, ze względu na wysokie koszty (umbo i ściągacze) i brak czasu na taką "zabawę" podczas wyprawy.
Tarcz najczęściej nie malowano, choć nie jest to regułą. Najpopularniejszy z pośród kolorów spotykanych na tarczach jest czerwony, a następnie żółty i czarny, oraz niebieski, zielony, biały i brązowy. Tarcze bardzo często kojarzone są z drakkarami. Umieszczano je wzdłuż burty, jak to widnieje na wielu rysunkach, ale tylko w centralnej części, gdzie siedzieli wioślarze. Czasem również, zapewne dla dodatkowej ochrony sternika, umieszczano tarcze na rufie okrętu.
Migdały:
Należy wspomnieć także o tak zwanych "migdałach". Był to drugi rodzaj tarcz, który swoją nazwę zawdzięcza charakterystycznemu kształtowi. Sposób wykonania był taki sam. Moim zdaniem można je potraktować trochę drugoplanowo, ponieważ stały się popularne dopiero pod koniec okresu wikingów, w 1066 pod Hastings były najczęściej spotykanymi, co widać na tkaninie z Bayeux,. Pomimo to według niektórych źródeł tarcze takie były używane również przez wyższe warstwy społeczeństwa we wcześniejszych wiekach. Charakterystyczną dla tarcz migdałowych cechą była ich wypukłość, która pozwalała zatrzymać mocniejsze uderzenia. Kolejnym walorem tej tarczy było zastosowanie uchwytu w górnej części tarczy przy jednoczesnym jej wydłużeniu u spodu, przy ogólnym powiększeniu całej powierzchni.
Co prawda tarcza była znacznie cięższa, ale można było dzięki temu bardzo skutecznie osłaniać nogi i opierać podczas bitwy tarczę na ziemi, co zapewne niwelowało straty związane z ogólnym zwiększeniem się wagi. Marginalnym atutem, dostrzegalnym tylko z punktu widzenia historii i współczesnych badań, jest o wiele bogatsze i częściej spotykane zdobnictwo tarcz migdałowych. Jako ciekawostkę można podać fakt, że na tkaninie z Bayeux nie występują tarcze okrągłe, mimo że były wtedy jeszcze używane. W dodatku widzimy tam niecodzienny sposób wykorzystania tarczy. Mianowicie do noszenia lub konsumpcji posiłku. Widocznie ten sposób wykorzystania tarczy został zapomniany wraz z upływem czasu. Szkoda, bo wydaje się być o wiele przyjemniejszy od trudów wojaczki.





Skazany na karę infamii i konfiskaty majątku przez sąd grodzki za kloning, zdradę stanu i podszywanie się pod inne osoby.



Avatar użytkownika
Skazaniec
 
Posty: 3427
Dołączył(a): 09 lut 2020, 15:04
Lokalizacja: Kamieniec Podolski
Medale: 10
Order Zasługi RON III (1) Order Zasługi RON IV (1) Order Zasługi RON V (1)
Order Zasługi RON VI (1) Krzyż Monarchii II (1) Krzyż Zasługi dla Kultury III (1)
Medal Bene Merentibus (3) (1) Medal Bene Merentibus (2) (1) Medal Bene Merentibus (1) (1)
Amarantowa Wstążka (1)
Godności Kancelaryjne: .
Stopień: Pułkownik
Gadu-Gadu: 70637937
Wykształcenie: mgr. net. Historii

Re: Tego dnia...

Postprzez Miguel de Catalan » 24 sty 2021, 15:05

24.01.1588 r.
W bitwie pod Byczyną wojska polskie pod dowództwem hetmana Jana Zamoyskiego pokonały armię pretendującego do polskiego tronu arcyksięcia austriackiego Maksymiliana III Habsburga.

W 1587 roku Rzeczpospolita Obojga Narodów stała się świadkiem trzeciej już w swych dziejach wolnej elekcji. Tak jak w poprzednich, do walki o polską koronę stanęli Habsburgowie. Wybór na króla Rzeczpospolitej kandydata z Wiednia postanowił zablokować jednak hetman i kanclerz w jednej osobie – Jan Zamojski. To właśnie w wyniku poparcia potężnego kanclerza i starej królowej Anny Jagiellonki królem Polski obwołany został Zygmunt III Waza – syn Jana Wazy, króla Szwecji i Katarzyny Jagiellonki. Z takim obrotem sytuacji nie pogodził się Maksymilian III Habsburg, który w kilka dni później także został ogłoszony królem przez swoich polskich stronników. Podwójna elekcja stała się faktem. W granice Rzeczpospolitej wkroczyły habsburskie wojska.
"Swój między swe"
A więc wojna! Do walki z Habsburgami i ich stronnikami od razu wyruszył hetman Jan Zamojski. A sytuacja była poważna. Wróg pojawił się przecież pod stołecznym Krakowem. To na jego przedmieściach Zamojski osobiście poprowadził swą piechotę do ataku na oddziały stronników Maksymiliana. Hetman zwyciężył i uwolnił Kraków. Do przystrojonego miasta już niebawem przybył, entuzjastycznie witany, Zygmunt III Waza. „Przybyć tu raczyłeś swój między swe, obcym tu nie jesteś!” Tak Polska oddawała honory swemu nowemu władcy.
Liczebność wojsk:
Wojska KS. Maksymiliana Habsburga
Siły niemieckie i polskie oszacowane "hipotetycznie", część dowódców również.
A. Rajtaria:
- rota niemiecka Erazma Lichtensteina 100 koni
- rota niemiecka Melchiora Redera 100 koni
- rota niemiecka Bernhardswalda 100 koni
- rota śląska Wilhelma Oppersdorfa 700 koni
- rota śląska Henryka Waldau 200 koni
- rota morawska Bogusława Borzity 300 koni
- rota morawska Fridricha Żerotina 300 koni
Razem: 1800 koni
B. Arkebuzeria:
- rota niemiecka Wenzla Brauna 200 koni
- rota niemiecka Wenzla Geisa 30 koni
- rota morawska 300 koni
- rota morawska Jana Hodejowskiego 100 koni
Razem: 630 koni
C. Jazda lekka [kozacka?]:
- rota polska Floriana Suchorabskiego 50 koni
- rota polska Krzysztofa Konickiego 50 koni
- rota polska 100 koni
- rota węgierska 30 koni
Razem: 230 koni
D. Husaria:
- polska Stanisława Stadnickiego 200 koni
- polska Stanisława Górki 100 koni
- polska [Zborowskiego?] 50 koni
- węgierska Walentyna Prepostvarego 500 koni
Razem: 900 koni
E. Piechota (stan/strzelcy/pikinierzy):
- rota niemiecka landsknechtów Engeharda Kurzta 400/200/200
- rota śląska 400/100/300
- rota śląska z Kluczborka 600/200/400
- rota morawska Jana Hetzera 500/200/300
- rota polska 200/200/0
- rota węgierska 1190/600/590
Razem: 3290/1500/1790
Prawdopodobnie cztery działa ciężkie i kilkanaście falkonetów.
Wojska Jana Zamoyskiego
A. Husaria:

- chorągiew Mikołaja Urowieckiego 200 koni
- chorągiew Piotra Łaszcza 150 koni
- chorągiew Stanisława Bykowskiego 100 koni
- chorągiew Stefana Grudzińskiego 100 koni
- chorągiew Stefana Kazimierskiego 100 koni
- chorągiew Aleksandra Koniecpolskiego 100 koni
- chorągiew Kacpra Maciejowskiego 100 koni
- chorągiew Piotra Myszkowskiego 100 koni
- chorągiew Joachima Osieckiego 100 koni
- chorągiew Stanisława Pękosławskiego 100 koni
- chorągiew Jana Pieniążka 100 koni
- chorągiew Mikołaja Sobockiego 100 koni
- chorągiew Baltazara Stanisławskiego 100 koni
- chorągiew Broniowskiego 100 koni
- chorągiew Karnkowskiego [biskupa?] 100 koni
- chorągiew Ligęzy 100 koni
- chorągiew podskarbiego (Jana Dulskiego) 200 koni
Razem: 1950 koni
B. Rajtaria:
- Henryka Ramela 100 koni
- szkocka 100 koni
Razem: 200 koni
C. Siedmiogrodzianie:
- Jana Bornemiszy 100 koni
D. Jazda kozacka:
- Gabriela Hołubka 200 koni
- Jerzego Farensbacha 200 koni
- Andrzeja Zebrzydowskiego 150 koni
- Jana Prusinowskiego 150 koni
- Jana Zamoyskiego 100 koni
- Chańskiego 100 koni
- Jaskoleckiego 100 koni
- Stanisława Żółkiewskiego 100 koni
- Andrzeja Karchowskiego 70 koni
- Łaszcza 100 koni
- 2 chorągwie Pszonki 200 koni
Razem: 1470 koni
E. Jazda tatarska:
- Stanisława Przerębskiego 200 koni
- Abramowicza 200 koni
- Jakuba Potockiego 100 koni
Razem: 500 koni
F. Piechota:
- 2x wybraniecka Wawrzyńca Wybranowskiego 500 ludzi
- 2x polska zaciężna Łysakowskiego 500 ludzi
- polska zaciężna Siemaszki 100 ludzi
- 6x węgierska Alberta Kiraly'ego 1200 ludzi
Razem: 2300 ludzi
Źródła nic nie wspominają o liczbie dział.
Finał: Byczyna
Maksymilian Habsburg nie powiedział jednak ostatniego słowa. Zatrzymał się na Śląsku gdzie gromadził siły do dalszej walki. Nie próżnował też Jan Zamojski. Naprzeciw 6,5 tys. oddziałom Habsburga wyruszył osobiście prowadząc ze sobą 4 tys. Polaków i 2 tys. Węgrów. Na wieść o marszu polskiego kanclerza Maksymilian wycofał się na tereny Cesarstwa, sądząc, że Zamojski nie odważy się naruszyć granicy. Mylił się. Hetman podążył w ślad za Habsburgiem, a do spotkania obu wojsk doszło pod miejscowością Byczyna. Był 24 stycznia 1588 roku. Wrogie wojska zajęły pozycje na przeciw siebie. Na polu bitwy zaległa gęsta mgła. Polacy wykorzystując słabą widoczność, zaczęli zachodzić oddziały habsburskie z boku. Zamoyski rozkazał swoim wojskom ruch skosem do szyków armii Maksymiliana (w swoim manewrze naśladował wielkiego wodza tebańskiego Epaminondasa, który w IV w. p.n.e. zadał klęskę niezwyciężonym wcześniej Spartanom). Rozpoczęła się bitwa, o której wyniku bardzo szybko przesądziła szarża polskiej jazdy. Wojska Maksymiliana zostały doszczętnie rozbite, a arcyksiążę wraz z resztką swoich oddziałów ratował się odwrotem do Byczyny. Zamojski działał błyskawicznie i rozkazał szturm miasta. Habsburg nie widząc szans na ratunek przystąpił do pertraktacji. Zwycięzca był tylko jeden – Zamojski.
Upokorzone Cesarstwo:
Habsburgowie zostali pokonani. Bitwa była krwawa. Po stronie niemieckiej legło ponad 3 tys. osób, polskie siły odnotowały starty w liczebności ok 1 tys. żołnierzy. Dumny arcyksiążę, przedstawiciel najpotężniejszego rodu w Europie, trafił do hetmańskiej niewoli. Uwolniony z niej został dopiero we wrześniu 1589 roku na podstawie traktatu będzińsko-bytomskiego. W zamian za wolność musiał zrzec się tytułu króla Polski i wszelkich roszczeń do polskiej korony. Rzeczpospolita odzyskiwała Lubowlę. Oba państwa zawierały także wieczysty pokój, który przetrwa aż do rozbiorów.
Panowanie Zygmunta III zaczęło się pod szczęśliwymi auspicjami, w okolicznościach lepszych niż poprzednie, Stefanowe. Większość poddanych witała młodego człowieka sercem otwartym, bo miłującym wspomnienie o Jagiellonach, przodkach jego. Koronację natychmiast przypieczętował wielki czyn, zwycięstwo w polu odniesione nad sławnymi pułkami niemieckimi, chorągwiami polskich warchołów i bitnymi najemnikami z Węgier. Król Stefan wiele dokazał na szablą na wschodzie, teraz przyszły sukcesy w samym kraju, przy murach Krakowa i na Śląsku. (Paweł Jasienica, „Rzeczpospolita Obojga Narodów”)
Nie bez powodu hetman Zamojski pisał spod Byczyny do króla Zygmunta:
Tymczasem masz, Wasza Królewska Mości, za co Bogu Wszechmogącemu dziękować, że z państw Waszej Królewskiej Mości współzawodnik, tylu cesarzów potomek i brat cesarski z największym wstydem w nocy zemknął…
Ciekawostka:
Sława tego dnia spłynęła na Żółkiewskiego – zdobywcę wielkiego cesarskiego sztandaru wojsk śląskich. Dzielny wojak został jednak ciężko ranny w nogę i już do końca życia utykał.
Zagadkowy zagajnik na szczycie wzgórza 218, zwanego przez miejscowych Wzgórzem Śmierci, lub częściej Piekiełkiem. Czyżby miejscowa tradycja? Bo nie godzi się orać i siać na grobach. Bo gdzieś tutaj, na rozkaz Zamoyskiego byczyńscy mieszczanie grzebali we wspólnej mogile 4 tys. poległych obu armii.
Materiał wideo: Fragment serialu Kanclerz 1989 r. zrealizowanego na podstawie powieści Zbigniewa Safijana pt. Kanclerz. Za reżyserie odpowiadał Ryszard Ber.





Skazany na karę infamii i konfiskaty majątku przez sąd grodzki za kloning, zdradę stanu i podszywanie się pod inne osoby.



Avatar użytkownika
Skazaniec
 
Posty: 3427
Dołączył(a): 09 lut 2020, 15:04
Lokalizacja: Kamieniec Podolski
Medale: 10
Order Zasługi RON III (1) Order Zasługi RON IV (1) Order Zasługi RON V (1)
Order Zasługi RON VI (1) Krzyż Monarchii II (1) Krzyż Zasługi dla Kultury III (1)
Medal Bene Merentibus (3) (1) Medal Bene Merentibus (2) (1) Medal Bene Merentibus (1) (1)
Amarantowa Wstążka (1)
Godności Kancelaryjne: .
Stopień: Pułkownik
Gadu-Gadu: 70637937
Wykształcenie: mgr. net. Historii

Re: Tego dnia...

Postprzez Miguel de Catalan » 24 sty 2021, 15:09

24.01.1680 r.
Odbyło się zwołane przez króla Jana III Sobieskiego tzw. colloquium lubelskie, którego celem miało być pojednanie wyznawców prawosławia i unitów. Przygotowano projekt ugody pomiędzy oboma wyznaniami, do której nie doszło z powodu protestu prawosławnych (zwłaszcza bractw cerkiewnych, m.in. ze Lwowa), którzy nie chcieli brać udziału w zgromadzeniu zwołanym bez wiedzy patriarchy Konstantynopola. W efekcie colloquium przyniosło latynizację Kościoła unickiego w Rzeczypospolitej, czyli dostosowanie liturgii i sztuki cerkiewnej do liturgii Kościoła rzymskokatolickiego.


Colloquium lubelskie – zjazd (synod) zwołany na 24 stycznia 1680 w Lublinie przez Jana III Sobieskiego. Celem spotkania miało być pojednanie wyznawców prawosławia i unitów. Przygotowano projekt zgody pomiędzy oboma wyznaniami, jednak do ugody nie doszło z powodu protestu prawosławnych (zwłaszcza bractw cerkiewnych, m.in. ze Lwowa), którzy nie chcieli brać udziału w zgromadzeniu zwołanym bez wiedzy patriarchy Konstantynopola. W efekcie do pojednania nie doszło, a colloquium przyniosło latynizację Kościoła unickiego w Rzeczypospolitej, czyli dostosowanie liturgii i sztuki cerkiewnej do liturgii Kościoła rzymskokatolickiego.

Zebrani na colloquium biskupi uniccy, a zwłaszcza metropolita kijowski Cyprian Żochowski, wystąpili z postulatami reformy liturgicznej Kościoła greckokatolickiego przez upodobnienie jego rytu do liturgii łacińskiej jako doskonalszej. Z powodu braku własnych ksiąg cerkiewnych przez pierwsze dziesięciolecia po zawarciu unii brzeskiej księża uniccy korzystali z ksiąg prawosławnych. Dopiero w 1682 r. Cyprian Żochowski zwrócił się do papieża Innocentego XI z prośbą o zgodę na otwarcie greckokatolickiej drukarni. Zgodę uzyskał i w 1683 roku otwarto drukarnię w Supraślu.

Proces latynizacji wzmógł się po synodzie zamojskim.

Próbę pojednania unitów i dyzunitów podjęto ponownie na zjeździe w Warszawie (1681), jednak po raz kolejny bez efektów.

Natomiast po kilkunastu latań latach starań uzyskano przystąpienie do unii: diecezji przemyskiej (1692), lwowskiej (1700) i łuckiej (1702). Nawet cerkiewne bractwo lwowskie przyjęło (1708) unię, pod warunkiem, że zachowa niezależności od biskupa (status stauropigii).

Colloquium opisał Żochowski w wydanym we Lwowie dziele Colloquium lubelskie między zgodną i niezgodną bracią narodu ruskiego vigore konstytucji warszawskiej na dzień 24 stycznia anno 1680 złożone...



Skazany na karę infamii i konfiskaty majątku przez sąd grodzki za kloning, zdradę stanu i podszywanie się pod inne osoby.



Avatar użytkownika
Skazaniec
 
Posty: 3427
Dołączył(a): 09 lut 2020, 15:04
Lokalizacja: Kamieniec Podolski
Medale: 10
Order Zasługi RON III (1) Order Zasługi RON IV (1) Order Zasługi RON V (1)
Order Zasługi RON VI (1) Krzyż Monarchii II (1) Krzyż Zasługi dla Kultury III (1)
Medal Bene Merentibus (3) (1) Medal Bene Merentibus (2) (1) Medal Bene Merentibus (1) (1)
Amarantowa Wstążka (1)
Godności Kancelaryjne: .
Stopień: Pułkownik
Gadu-Gadu: 70637937
Wykształcenie: mgr. net. Historii

Poprzednia stronaNastępna strona

kuchnie na wymiar kalwaria zebrzydowska

Powrót do Archiwum Państwowe

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości